Marcin Wicha, Marek Bieńczyk i Stanisław Łubieński w nowych książkach zabierają nas na wędrówkę po Warszawie, odnajdują peryferie pośrodku miasta i piękno miejsc niepozornych.
Nowa Trupa Trupa wywołuje zamieszanie za oceanem, Christopher Lee wciąż straszy, a Paweł Szamburski gra Wichę.
24 stycznia zmarł Marcin Wicha, pisarz i grafik, felietonista „Polityki”. Miał 52 lata.
Marcin Wicha uczulał na słowa i na to, żeby nie nadużywać wielkich liter i patosu. Nie możemy teraz napisać, że był wielkim pisarzem, a przecież był. Powinniśmy znaleźć inne słowo. On by potrafił.
W majówkę chciałem się wreszcie zająć robotą. Zamiast tego przeczytałem wywiad z facetem, który miał budować polski samochód elektryczny.
„Epoka powojenna minęła. Żyjemy w nowych czasach: w epoce przedwojennej” – ogłosił premier Tusk. W świecie mojego dzieciństwa „przedwojenne” oznaczało „dobre”.
Wicha bezbłędnie potrafi przejść od szczegółu do ogółu, od anegdoty do złotej myśli, od refleksji projektanta ku celnym uwagom na temat współczesnego świata w ogóle.
Ostatnio musiałem załatwić pewną drobną sprawę w urzędzie gminy. Ach! Ostatnio!… Ach! Drobną!… Drobna to ona się wydawała półtora roku temu.
Ocieplenie klimatu jest trudne dla starych psów. Przynajmniej nie czują wyrzutów sumienia, że przyczyniły się do katastrofy, korzystając z tanich lotów i kupując jedzenie w plastiku.
Pewna osoba z dnia na dzień straciła posadę, ponieważ była zbyt introwertyczna. Dowiedziała się o tym podczas rozmowy feedbackowej.