W majówkę chciałem się wreszcie zająć robotą. Zamiast tego przeczytałem wywiad z facetem, który miał budować polski samochód elektryczny.
„Epoka powojenna minęła. Żyjemy w nowych czasach: w epoce przedwojennej” – ogłosił premier Tusk. W świecie mojego dzieciństwa „przedwojenne” oznaczało „dobre”.
Wicha bezbłędnie potrafi przejść od szczegółu do ogółu, od anegdoty do złotej myśli, od refleksji projektanta ku celnym uwagom na temat współczesnego świata w ogóle.
Ostatnio musiałem załatwić pewną drobną sprawę w urzędzie gminy. Ach! Ostatnio!… Ach! Drobną!… Drobna to ona się wydawała półtora roku temu.
Ocieplenie klimatu jest trudne dla starych psów. Przynajmniej nie czują wyrzutów sumienia, że przyczyniły się do katastrofy, korzystając z tanich lotów i kupując jedzenie w plastiku.
Pewna osoba z dnia na dzień straciła posadę, ponieważ była zbyt introwertyczna. Dowiedziała się o tym podczas rozmowy feedbackowej.
W konfrontacji z Putinem stał na przegranej pozycji, ale nauczył się grać słabymi kartami. Szyderstwem. Żartem, który przylepiał się jak guma. Był wirtuozem mediów społecznościowych. Kiedy nic nie można było zrobić, robił zasięgi.
Przegapiłem moment, gdy wszyscy zostaliśmy projektantami, producentami i konsumentami doświadczeń. W schyłkowym kapitalizmie uprawiamy łowiectwo i zbieractwo doznań.
Może ten rok już nie nabierze wagi. Może zaraz straci rozpęd. Może właśnie tego należało sobie życzyć? Żeby 2024 zamienił się w myślnik między ważniejszymi datami.
Pierwszego dnia śnieg jest gwiazdą mediów społecznościowych. Unieważnia bruki. Anuluje chodniki. Na chwilę wyrównuje asfalt. To jak premiera nowego leku.