Po 20 latach od rozpoczęcia śledztwa w sprawie tajnych więzień CIA w Polsce dowiadujemy się o jego umorzeniu. Co można było zrobić innego?
Aleksander Kwaśniewski zachęca Lewicę do „autonomicznej” polityki, a Leszek Miller to potępia. Donald Tusk podobno znów myśli o przewodzeniu PO. Bronisław Komorowski zapowiada nowy projekt. Co skłania dawnych przywódców do powrotu na scenę?
Ma rację Leszek Miller, że wysoka sejmowa funkcja dla Włodzimierza Czarzastego i miejsce w poselskich ławach dla Roberta Kwiatkowskiego to symboliczny koniec afery Rywina. Symboliczny dla nich samych, dawnych grabarzy SLD, bo wrócili do Sejmu.
Autor słynnej wypowiedzi o tym, że „prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy” opowiedział o końcu swojej misji jako premiera, w czasie gdy rząd SLD-PSL zatapiały afery Rywina i starachowicka. Kilka tygodni później Leszek Miller podał się do dymisji.
Po wyborczym sukcesie PiS uaktywnili się politycy „dawnego” SLD. Nikt jednak nie poszedł tak daleko jak Aleksandra Jakubowska, która poprowadziła program w telewizji braci Karnowskich. Będą następni?
Podobno czeka nas pierwszy po 1989 r. parlament bez lewicy. Wszyscy to powtarzają. I przeważnie się martwią. Ja się nie martwię. Przeciwnie.
Szef SLD najwyraźniej niewiele zrozumiał z wyniku wyborów. Z uporem podkopuje nadwątlony wizerunek swój i swej formacji, zachęcając PiS do skrócenia kadencji samorządów.
SLD i Twój Ruch ustaliły, że do październikowych wyborów pójdą pod wspólnym szyldem. Kluczem do sukcesu (którym w tym przypadku jest samo wejście do parlamentu) jest jednak program i liderzy. Z tym jest tymczasem krucho.
Lewica musi pokazać nie tylko, że ma alternatywny dla liberałów i konserwatystów program, ale też, że jest jedna.