Podczas gdy u nas rządząca do niedawna koalicja ugrzęzła w piachu, między innymi z lęku przed forsownym marszem Polski do Europy, to sama Europa nabrała wigoru. W UE nareszcie toczy się spór nie o rozmiary bananów, lecz o ostateczny kształt i duszę tej europejskiej Rzeczypospolitej, która – zgodnie z wizją Joschki Fischera – w wieku XXI będzie federacją ponad trzydziestu „stanów”. Ze wspólną walutą, wspólną polityką zagraniczną, być może też z wyłanianym w powszechnych wyborach prezydentem Europy. Jej państwa członkowskie nie będą już ani narodowe, ani suwerenne w tradycyjnym znaczeniu.
Gdy polski telewidz słyszy słowo „kultura”, natychmiast ogarnia go nuda i zniechęcenie.
Jak już kiedyś zauważył Gombrowicz, Polacy mają skłonność do zachwytu nad południowcami. W czasach zamierzchłych idolem był Rudolf Valentino, dziś jest Antonio Banderas. Gwiazdy Północy przestają nas bawić, bo zimne i nieprzystępne. Argentyńczyk, Hiszpan, Wenezuelka – oto bohaterowie naszych marzeń. Brazylijskie telenowele i kubańska muzyka pięknie komponują się ze swojskimi klimatami.
W czasie świąt Wielkiejnocy i podczas dłuższego weekendu majowego telewidzowie TVP2 będą mogli obejrzeć 6-odcinkowy serial BBC „Wędrówki z dinozaurami”. Choć dinozaury wymarły 65 mln lat temu, ślady ich wirtualnej obecności napotykamy na każdym kroku. Przemysł rozrywkowy, który ponownie powołał do życia te mezozoiczne gady, stworzył światowy dinomarket.
W najbliższą niedzielę późną nocą Andrzej Wajda odbierze w Los Angeles Oscara, która to nagroda słusznie napawa rodaków dumą. Tłumiąc nieco wzruszenie możemy zauważyć także symboliczną wymowę zdarzenia: oto wybitny polski twórca, cały z naszej wielkiej literatury, z Romantyzmu, staje się bohaterem jednego z globalnych przedsięwzięć kultury masowej. I do twarzy mu z tym.
Chyba już wszyscy zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego, że w kulturze ostatnich dekad wysokie miesza się z niskim, powaga z groteską, rock z muzyką filharmoniczną, a sztuka z reklamą. Od jakiegoś czasu dochodzi do innego rodzaju wymieszania: dorosłego z dziecięcym.
Przywitanie roku 2000 odbyło się zgodnie z duchem czasu. Głównie dzięki telewizji. Ponad 60 stacji za pomocą 1000 kamer nadawało relacje z różnych miejsc na świecie, gdzie właśnie wybiła północ. Telewidzowie mogli się przekonać, jak współczesnym rytuałem sylwestrowym rządzi uniwersalna popkultura, zaś folklor pozostaje głównie domeną krain egzotycznych jak Amazonia, Fidżi i Samoa. Najwyraźniej znaczy to, że zwyczaj eksponowania narodowej odrębności powoli odchodzi w cień historii, chociaż nie wszędzie.
Choć kapitalizm wprowadzamy w Polsce od dziesięciu już lat, rodacy po dziś dzień nie bardzo wiedzą, jak traktować prywatne pieniądze łożone na kulturę. Dobrodziejstwo to czy zimna kalkulacja? Na wszelki wypadek media przemilczają udział możnych firm w wybitnych przedsięwzięciach artystycznych.
Najpopularniejszym artystą zagranicznym w Polsce jest dziś serbsko-chorwacki kompozytor Goran Bregović. Polacy kochają także filmy Bośniaka z Sarajewa Emira Kusturicy oraz Duńczyka Larsa von Triera. Zachód, którego kwintesencją od kilkudziesięciu lat jest Ameryka, traci ostatnio na atrakcyjności.