Na sznurku suszą się pampersy, powiewają jak flagi. Tatarki wróciły na Krym i rodzą dzieci: z miłości do ojczyzny i nienawiści do rosyjskich sąsiadów.
Samozachwat to zabór ziemi w biały dzień, metoda stosowana przez wracających po stalinowskiej deportacji krymskich Tatarów. – Terenu pod nasze osiedla i meczety nie kradniemy, tylko odbieramy; nie można przecież ukraść czegoś, co własne – tłumaczą.
Na dworcu w Bachczysaraju tablica przypomina: „Stąd i z innych stacji wywieziono deportowanych z Krymu: w sierpniu 1941 r. – Niemców, 18 maja 1944 r. naród krymsko-tatarski, w czerwcu 1944 r. – Ormian, Bułgarów, Greków’’. – Tamtej nocy czas się dla nas zatrzymał. Ruszył dopiero w 1987 r. – wyznaje Czukri Sejtumerow, tatarski historyk, urodzony na wygnaniu w Uzbekistanie, który powrócił w 1989 r. do Bachczysaraju, historycznej stolicy Tatarów krymskich.