Ostatecznie zatopiono okręt podwodny B-237 „Rostow-na-Donu”, który 12 września 2023 r. został poważnie uszkodzony w suchym doku w Sewastopolu. Naprawdę trzeba mieć talent, by tracić okręt za okrętem w wojnie z państwem, które nie ma własnej floty.
Gen. Ołeksandr Syrski jest naczelnym dowódcą wojsk ukraińskich i ciąży na nim olbrzymia odpowiedzialność. Ostatnio powiedział kilka ciekawych rzeczy dla brytyjskiego „Guardiana”. Wygląda na to, że ma plan.
Rosjanie okupują Krym od 2014 r. Co z niego mają? Najważniejsza jest wielka baza w Sewastopolu, do tego mniejsze porty wojenne i kilka lotnisk wojskowych. Mają umożliwiać panowanie nad Morzem Czarnym. Dlaczego tak się nie dzieje?
Krym był do wczoraj symbolem putinowskiego triumfu i skuteczną bazą wypadową do kolejnych podbojów. Ale przyszła fala odwetu.
Rosja chciała Krymu, bo marzyła o dogodnych dla siebie bazach lotniczych i morskich. Mogłaby kierować stąd siły na Bliski Wschód, ale przede wszystkim kontrolować Morze Czarne.
Rosjanie zaczęli rozstawiać na Krymie nowy przeciwlotniczy system rakietowy S-500 Prometiej, najnowszy w ich arsenale. Oficjalnie nie wszedł jeszcze do uzbrojenia, ale pojawił się w obronie.
Ucieczka prezydenta Wiktora Janukowycza 22 lutego 2014 r. stała się symbolem zwycięstwa ukraińskiej Rewolucji Godności. Dała także pretekst do aneksji Krymu i rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie.
Zagraniczne media błyskawicznie zrelacjonowały wywiad dla Kanału Zero, w czasie którego prezydent Andrzej Duda wyraził niepewność co do przyszłości Krymu. Podkreślają, że takie komentarze Ukrainie mocno szkodzą.
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości wydał orzeczenie w sprawie wymierzonych w Rosję ukraińskich oskarżeń. Wyrok jest ostateczny, niezaskarżalny i rozczarowujący.
Krym ma dla Kremla wielkie znaczenie: to miejsce rozmieszczenia dużych baz morskich i lotniczych i stacjonowania wojsk wspierających sojuszników Rosji na Bałkanach i Bliskim Wschodzie. Półwysep jest też doskonale położony, bo dominuje nad Morzem Czarnym.