Mnożą się ostatnio antykorupcyjne programy naprawcze fundowane przez rząd, samorządy, zachodnie instytucje, Unię Europejską. Ale nie składają się one na pospolite ruszenie lub działania armii zawodowej. Ot, taka antykorupcyjna partyzantka, na której ślady i rezultaty ciężko trafić. Tę oczywistą prawdę, w sposób też – niestety – oczywisty potwierdzają najnowsze raporty zarówno Banku Światowego, jak i krajowej Najwyższej Izby Gospodarczej.
Pamiętam jak kiedyś, z wypiekami na twarzy, czytałem książkę Milovana Dżilasa, w której opisywał władanie „nowej klasy” składającej się z notabli partii komunistycznej. Nie sądziłem wtedy, że diagnozy w niej postawione przypomną mi się po latach w zupełnie innej sytuacji.
Panuje przekonanie, że Republika Federalna trzęsie się w posadach: najpierw sprawa Kohla, potem kryzys w CDU, a obecnie kryzys państwa. I tak, i nie. Na dobrą sprawę jesteśmy świadkami normalizacji Niemiec. Społeczeństwo lubujące się w demokracji feudalnej – wiernie dotychczas grupujące się wokół kanclerzy i premierów landów, niczym wokół cesarzy i książąt udzielnych – dziś ogłasza suwerenność. Uczestniczy w wielkiej ogólnospołecznej debacie na temat polityki i moralności, a media dobrze sprawują funkcję kontrolną. Czego chcieć więcej?
Miniony tydzień przyniósł serię przykładów popierających naszą tezę, że politycy są odpowiedzialni za pogorszenie się klimatu życia publicznego w Polsce, w tym wzrost przyzwolenia na korupcję. Przykłady pojawiły się jakby na złość polemizującemu z nami Piotrowi Żakowi z AWS.
Skierowanie sprawy tajnych kont CDU do prokuratury jest dla Helmuta Kohla osobistym dramatem. Po szesnastu latach kanclerzowania już wchodził do historii jako postać pomnikowa, kanclerz zjednoczenia i wielki Europejczyk. W jednym szeregu z Konradem Adenauerem – autorem pojednania Niemiec z Francją, i Willym Brandtem – symbolizującym pojednanie z Polską. Tymczasem, niezależnie od tego, ile jeszcze doktoratów honorowych otrzyma były kanclerz, jego historyczny wizerunek będzie trochę pokancerowany.
Jest coś w klimacie życia publicznego w Polsce, co bardzo niepokoi. Właściwie nigdy dotąd w czasach Trzeciej Rzeczpospolitej tak wiele osób nie mówiło jednocześnie o tym samym. Chodzi o dość powszechne tolerowanie korupcji, przyzwolenie na prywatę, która ukradkiem staje się normą zachowania różnego szczebla urzędników, działaczy, polityków. Korupcja czy też, szerzej rzecz ujmując, nadużywanie stanowiska państwowego dla osiągania własnych lub grupowych korzyści nie jest zjawiskiem nowym, istnieje w każdym społeczeństwie, u nas nowa jest jednak skala tego zjawiska, zaś przede wszystkim brak wstydu i zażenowania, a nawet swoista bezczelność i chciwość w egzekwowaniu dostępnych profitów.
Sytuacja przypomina nieco historię prezydenta USA Richarda Nixona: poważne sukcesy w polityce zagranicznej, wycofanie Amerykanów z Wietnamu, ale w domu, w Waszyngtonie, tajna nielegalna akcja przeciw politycznym przeciwnikom - Watergate. Afera z tajnymi kontami CDU jest nie tylko ciosem dla byłego kanclerza Helmuta Kohla i jego legendy, ale całej niemieckiej klasy politycznej.
W Śląskim Urzędzie Wojewódzkim bezpłatna infolinia, służąca obywatelom do składania donosów, pracuje pełną parą. Ale ledwie wojewoda Marek Kempski z AWS ogłosił kolejną akcję - tym razem finansową lustrację urzędników i lokalnych polityków - już podniosły się głosy protestu. Zainteresowani zarzucają wojewodzie, że jawnie okazuje im brak zaufania i szykuje czystki. Opozycja - także koalicyjna Unia Wolności - obawia się wykorzystania zdobytych informacji do rozgrywek politycznych.