Putin ma Stany Zjednoczone w pogardzie. I nie wiadomo, czy dostrzega w Trumpie jakiekolwiek odstępstwo od amerykańskiej wielkiej strategii.
Jeśli tak wygląda punkt wyjścia do kolejnych czterech lat obecnej kadencji Trumpa, to w Seulu i Tokio słychać przytomne głosy, że trzeba szykować się na geopolityczną niepogodę. Te okoliczności będą ośmielać Chiny.
Przesłuchania północnokoreańskich jeńców wzbudziły spore zainteresowanie. Wciąż niewiele wiemy o tym kraju. To, o czym mówią schwytani żołnierze, jeży włos na głowie.
Kim Dzong Un ma ogromną, liczącą ok. 1,3 mln żołnierzy armię. Putinowi oddał niecały 1 proc. posiadanego personelu, liczbę statystycznie pomijalną. Nie są jedynie mięsem armatnim, służą celom marketingowym, mają bowiem pokazać, że warto stawiać na Koreańczyków.
Według doniesień Rosja otrzymała od Korei Północnej ok. 50 dział samobieżnych M1989 Koksan kal. 170 mm. Jednocześnie prezydent Wołodymyr Zełenski przyznał, że spada morale ukraińskiej armii, m.in. z powodu skrajnego przemęczenia żołnierzy.
Wysłanie północnokoreańskich żołnierzy na front ukraiński świadczy o tym, że Kim Dzong Un próbuje zmienić patrona. I trochę zarobić. Co na to Korea Południowa?
Donald Trump jest rzecznikiem izolacjonizmu, protekcjonizmu w handlu i porzucania międzynarodowych porozumień. Ma też inklinacje do patrzenia na świat przez pryzmat osobistych kontaktów z innymi przywódcami.
Zełenski chce, żeby Chiny zdyscyplinowały sojuszników z Rosji i KRLD. Pekin faktycznie jest najsilniejszym wierzchołkiem tego antyzachodniego trójkąta.
Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.
Kim Dzong Un stoi przed olbrzymią szansą. Wielka wojna w Europie wyciągnęła satrapę z prowincjonalnego państwa na pierwszą linię światowej polityki. Chiny też mają powody do niepokoju.