Trwa akcja ratownicza w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Już wiadomo, że na dole śmierć zabrała czterech górników. Na ratunek, wszyscy w to wierzą, czeka jeszcze sześciu kamratów.
Kiedy metan niepostrzeżenie osiągnie pod ziemią odpowiednie stężenie – wystarczy iskra. A w kopalniach naszpikowanych stertami żelastwa i urządzeń elektrycznych o iskrę nietrudno. Zapala się wszystko, co może płonąć. Nawet węgiel w ścianie.
Jeśli negocjacje z górnikami zakończą się niczym, to z marszu planowane są strajkowe referenda, a na 17 stycznia zapowiadana jest bezterminowa blokada wysyłki węgla energetycznego we wszystkich kopalniach. Będzie więc gorąco. I zimno.
Wciśnięty między Czechy i Niemcy „worek turoszowski” aż trzeszczy od emocji. Do sąsiedzkiej wojny wciągnięto krecika.
Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie wydała pozwolenia na nową odkrywkową kopalnię węgla brunatnego w gminie Złoczew. 3 tys. osób z 33 okolicznych wsi nie zostanie więc wysiedlonych. To efekt trzech lat starań lokalnej społeczności i wspierających ją organizacji pozarządowych.
Rządowe chodzenie na prawne skróty zaczyna się mścić. Greenpeace wystąpił o unieważnienie koncesji dla kilku dużych kopalń węgla kamiennego na Śląsku. Na końcu sprawa trafi zapewne do Brukseli, która już raz stwierdziła, że wydając koncesję, Polska naruszyła unijne prawo.
Dziś ciąg dalszy polsko-czeskich negocjacji w sprawie Turowa. Choć każdego dnia padają deklaracje, że jesteśmy o krok od porozumienia, konflikt nadal trwa.
Czesi patrzą na Turów i trochę się dziwią. Bo – w odróżnieniu od Polaków – kopalnie odkrywkowe już dawno uważają za relikt komunizmu.
Od kilkunastu dni relacjonujemy polsko-czeski thriller toczący się wokół kopalni węgla brunatnego Turów i połączonej z nim elektrowni. Serial obfituje w zaskakujące zwroty akcji.
Rząd znów obiecuje górnikom, że kopalnie będą działać nawet wtedy, gdy na węgiel popytu już dawno nie będzie. Górnicy – znów – te iluzje kupują. Choć zweryfikuje je pewnie Komisja Europejska, drogo nas to będzie kosztować.