Wszystko wskazuje na to, że naukowcy porozumieli się wreszcie co do najważniejszej przyczyny zatonięcia promu „Estonia” 28 września 1994 r. Urząd Kontroli Materiałów z Brandenburgii i instytut badawczy z San Antonio w Teksasie potwierdziły wyniki analiz Federalnego Urzędu Badań i Kontroli Materiałów (BAM) w Berlinie. Stalowe fragmenty kadłuba nie noszą śladów eksplozji. Wcześniejsze raporty nie wykluczały użycia materiałów wybuchowych jako przyczyny tragedii.
Norwescy nurkowie z platformy Regalia dostali się do wnętrza „Kurska”. Mają wydobyć zwłoki marynarzy i zgłębić tajemnicę czekającą na oficjalne rozstrzygnięcie: co spowodowało tragedię w głębinach Morza Barentsa?
Ludzie po raz kolejny zawiedli się na swoim państwie, ale poczuli się obywatelami. Tragedia atomowego okrętu podwodnego „Kursk” wstrząsnęła całą Rosją. Czy zmieni jej oblicze? Tu żołnierze giną każdego dnia.
Nikt w Rosji nie wyobraża sobie, jak naprawdę wygląda flota. Urzędnicy i politycy oglądają jedynie te okręty, które nadają się do pokazania. Inaczej zobaczyliby to, co my widzimy co dzień: zdezelowany sprzęt, marynarzy w łachmanach, zarobaczony prowiant i szczury. Tak mówią mieszkańcy garnizonu Widiajewo. Tu stacjonował atomowy krążownik podwodny „Kursk” – duma 7 dywizji Floty Północnej.
Pół roku temu Władimir Putin został prezydentem, ponieważ zaprezentował się Rosjanom jako silny człowiek, który jest mistrzem judo, potrafi prowadzić odrzutowiec i nie patyczkuje się z czeczeńskimi „zwierzętami”. Wyglądał na swego chłopa, który przywróci Rosji prestiż supermocarstwa. Katastrofa „Kurska” okazała się jednak katastrofalna dla prestiżu Putina, rosyjskiej marynarki i rosyjskich snów o potędze.
Administracja morska za pośrednictwem MSZ chce zwrócić się do władz niemieckich o ochronę szczątków promu „Jan Heweliusz” przed wyprawami miłośników podwodnych wrażeń. Rozgłos sprawie nadał Jerzy Janczukowicz, prezes Gdańskiego Klubu Płetwonurków Rekin, opowiadając, jak to Niemcy raczą się trunkami wydobytymi z pomieszczeń sklepu wolnocłowego, który zatonął wraz z promem 14 stycznia 1993 r.
Kiedy sędzia Andrzej Chmielewski odczytał orzeczenie w sprawie katastrofy promu "Jan Heweliusz", na sali rozpraw Odwoławczej Izby Morskiej w Gdyni zapanował nastrój powszechnej szczęśliwości. Cieszyły się i marynarskie wdowy, i przedstawiciele armatora. Mijają tygodnie, a nikt nie umie powiedzieć, jakie ów werdykt niesie konsekwencje. Orzeczenie jest ostateczne, a wątpliwości ciągle przybywa.
W stolicy Tasmanii - Hobart, uważanej przez żeglarzy za jeden z najpiękniejszych portów świata, nie było hucznych sylwestrowych zabaw, w niebo nie wzbiły się sztuczne ognie i nie pito szampana na plażach. Zamiast tego na zakończenie 54 edycji regat Sydney-Hobart, które są ważnym elementem świętowania Nowego Roku w Australii, na maszty wciągnięto czarne flagi.