Argumenty o zamachu-wybuchu smoleńskim i niedopuszczalności legalizacji związków partnerskich mają charakter paralogiczny. I nadal je w Polsce słychać.
Nadzieja na to, że te wstrząsające dowody sobiepaństwa, bezczelności, żerowania na państwowym majątku i emocjach ludzi przekonają chociaż część tych, którzy dotąd ufali Antoniemu Macierewiczowi, nie jest duża. Ale odpuszczenie rozliczenia tej sprawy byłoby demoralizujące.
Działania zespołu byłego szefa MON kosztowały Skarb Państwa 81 mln zł. Raport liczący prawie 800 stron ma poskutkować kilkunastoma wnioskami do prokuratury.
Orlen ma wreszcie nowego prezesa, prokurator smoleński przerywa milczenie, PE przyjmuje pakt migracyjny, mimo sprzeciwu Warszawy, Sejm zajął się ustawą naprawczą KRS, a Barcelona Lewandowskiego zdobyła Paryż.
Ponura sprawa katastrofy smoleńskiej w sposób dobitny obrazuje całą moralną patologię bezwstydnego i pozbawionego zahamowań w walce o władzę środowiska PiS. Zaś sam Kaczyński wydaje się mit smoleński szczerze wyznawać i w roli kapłana tej religii wypada przekonująco.
Wszystko zaczęło się podczas kampanii samorządowej 2018, gdy kilkoro znajomych „z ulicy” ruszyło na spotkania polityków PiS, aby zadawać im niewygodne pytania.
Macierewicz szastał pieniędzmi: na pensje pseudoekspertów poszło 12 mln zł; zniszczony w pseudoeksperymencie samolot Tu-154M wyceniono na 50 mln zł.
Co to jest, jeśli nie polityka? Polityka pod nadchodzące wybory, które PiS może przegrać, więc chwyta się pałki, wmawiając Polakom, że to dążenie do prawdy. Prawda w sprawie katastrofy została ustalona, za to wynik wyborów nie jest pewny.