Komu wolno mówić Danzig? Prof. Miłosława Borzyszkowska-Szewczyk o tym, jak losy Kaszubów dowodzą, że monolit narodowy jest fikcją.
Nazywa się Mateùsz Titës Meyer. Po kaszubsku. Pozwala mu na to polskie prawo, ale rzeczywistość już nie. Od ZUS i PKP, poprzez systemy bankowe, portal pacjenta, po telewizję kablową – wszędzie dowiaduje się, że tak jakby nie istnieje.
O odrębności Kaszubów opowiada prof. Cezary Obracht-Prondzyński.
O hafcie kaszubskim słyszał chyba każdy. O jego dziejach nie. A właśnie one składają się na kaszubską mitologię.
Kiedy Jacek Kurski oskarżył Donalda Tuska, że ten miał dziadka w Wehrmachcie, Tusk słusznie odparł, że to podłe i niesprawiedliwe oskarżenie. Ale tak naprawdę losy dwóch dziadków Tuska i licznych ich pobratymców były tak kwestią szczęścia jak i faktycznych wyborów. Bo choć na Kaszubach bardzo wielu chciało uciec Wehrmachtowi, udało się to niewielu.
Czasem trzeba gołych gości pogonić z podwórka. Częściej – goście z tryumfem dzwonią do znajomych, że właśnie wydoili krowę. Stowarzyszenia agroturystyczne w Polsce oferują już 80 tys. miejsc wypoczynkowych. Krowa to tylko jedna z setek atrakcji, jakie rolnicy mają dla turystów.
Grupa młodych Kaszubów, przeważnie bezrobotnych, pojechała do Austrii po rady jak zaczynać samodzielne życie. Niektóre podpowiedzi okazały się całkiem trafne.
Kilkadziesiąt rodzin z kaszubskich wsi zdecydowało się przyjąć pod swój dach młodzież, której sąd dał wybór: pobyt w takiej rodzinie albo w placówce resocjalizacyjnej. Od dziesięciu lat w taki sposób wychowuje się tu nastolatki z Niemiec, a od roku – także z Gdyni.
Moi przodkowie i po mieczu, i po kądzieli pochodzą z Kaszub. Świadczy o tym także nazwisko. Na Kaszubach jest bardzo dużo Tusków, chociaż mniej ludzi, a więcej psów. Tak nazywano małe kundle używane do pilnowania owiec. Tusk to odpowiednik polskiego Asa – od tuz, czyli wysoka karta, czyli as.
To miejsce na Kaszubach nazywa się Osadą Burego Misia. Mieszka tu dziewięć misiów, pięć niedźwiedzi i ksiądz, przez jednych uwielbiany, przez innych traktowany jako dziwak. Bo też po co ludziom jego bure misie? I po co zwierzęta, dzięki którym bure misie czują się po ludzku? Grażyna i Lodzia mają psy i dwa strusie emu. Adam konie i lamę. Ewa świnki wietnamskie brzuchate. Roman i Jacek kury jedwabiste, kury miniaturki, perliczki, pawie oraz bażanty. Wikuś nie ma żadnego zwierzątka, bo nie podołałby. A Eli na wizytówce ksiądz dał wydrukować: "hodowca mamrotek", bo Ela stale coś mamrocze pod nosem. Trafiła do osady w październiku ubiegłego roku, po śmierci mamy i na razie jeszcze nie bardzo wiadomo, czego się po niej spodziewać. Jest zamknięta, trudna w kontaktach. Ale kto wie, może wkrótce i ona zostanie hodowcą czegoś bardziej konkretnego niż mamrotki?