Czy Nawrocki w dwóch osobach jest w stanie zdobyć więcej głosów niż Nawrocki w jednej osobie? Zobaczymy. Lewica przyjęła strategię podobną do pisowskiej.
Przedwyborcze sondaże pokazują, że prezydentem Polski zostanie Rafał Trzaskowski. Ale uwaga: jego dwaj główni rywale mogą mieć łącznie nawet 50 proc. poparcia. Najnowsze badania More in Common Polska świetnie pokazują nastroje wyborców kilka tygodni przed głosowaniem.
Już sam fakt, że bardziej prawdopodobna jest sondażowa mijanka między Mentzenem a Nawrockim niż między tym drugim a Trzaskowskim, jest niesamowitym zaskoczeniem. Skąd tak dobre wyniki?
Nawrockiego ciągnie w dół przede wszystkim sam Nawrocki. Gubi się w dosłownie każdej niewyreżyserowanej przez sztab sytuacji. Natomiast Mentzen zderza się właśnie z przykrą wyborczą rzeczywistością. To jest bardzo ciekawy wyścig.
Nawet wyborcy PiS nie chcą mieć za prezydenta kumpla kryminalistów. Zapowiadający się upadek „obywatelskiego kandydata” będzie miał daleko idące następstwa. I to następstwa z kategorii „polityczne trzęsienie ziemi”.
Nieodpowiedzialne huśtanie polską racją stanu, ślepe zawierzanie Waszyngtonowi i wrogość wobec sąsiadów jest realizacją polityki Putina, który na Kremlu pije szampana i zajada łyżką kawior.
Piosenka z głośnika na wiecu kandydata na prezydenta Polski Karola Nawrockiego: „My, kobiety polskiej ziemi, wiemy, czego chcemy. I umiemy mądrze wybrać dla ojczystej ziemi tego, który prezydentem wkrótce już zostanie. Nawrockiego wybierają mądre polskie panie”.
Marna kampania Karola Nawrockiego pokazuje nie tylko słabość samego kandydata, ale także wyczerpywanie się katalogu chwytów PiS. Może się nagle okazać, że to populizm jest przeszacowany, zwłaszcza kiedy – jak robi to Donald Trump – doprowadza się ten styl do karykatury.
Czy deklaracja kandydata popieranego przez PiS w sprawie sołtysów może się okazać kampanijnym gamechangerem? Moim zdaniem tak, pod warunkiem że Nawrocki nie zatrzyma się na sołtysach.
A Rafał Trzaskowski? No właśnie, co właściwie robi Trzaskowski? Otóż wydaje się, że wchodzimy w ten etap kampanii, w którym zaczyna się wielkie narzekanie. I to nie przeciwników.