Według PiS to w Kaliningradzie czai się teraz ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Rachunek zapłacą mieszkańcy Warmii i Mazur, którzy stracili w ten sposób rosyjskich klientów.
W Elblągu i Kaliningradzie otwarto wystawy historyczne powstałe dzięki współpracy polsko-rosyjskiej. Nowoczesne, poruszające i zapadające w pamięć. Jak to się stało, że w obecnej sytuacji politycznej w ogóle udało się ukończyć taki projekt?
Wieprzowina jako narzędzie rosyjskiej polityki zagranicznej nie spełniła wszystkich pokładanych w niej nadziei. Można nawet śmiało powiedzieć, że okazała się zwykłą świnią.
Na granicy Polski z obwodem kaliningradzkim nie ma specjalnej paniki. Trwa jednak baczna obserwacja, co dzieje się u sąsiada.
Kto by się spodziewał, że niewinna umowa o Małym Ruchu Granicznym z Kaliningradem może tyle zmienić między Polakami i Rosjanami.
Królewiec (a raczej cały obwód kaliningradzki) ze względu na niezwykłe położenie mieszkańcy nazywają żartem Stalina. Ministrowie spraw zagranicznych Polski, Rosji i Niemiec wybrali to miasto na pierwsze spotkanie nowego trójkąta.
Kaliningrad szuka swojej tożsamości. Musi zdecydować, czy bliżej mu do Moskwy, czy do Königsberga, czyli Królewca.
Ni z tego, ni z owego Rosja wstrzymuje popularne polskie wycieczki statkiem do Kaliningradu, czyli Królewca. Przepychanki trwają kilka dni. Wreszcie statki znów płyną na wschód. A tam w Gwardiejsku Lenin nadal stoi na rynku, a XVI-wieczny kościół teraz jest cerkwią. I ludzie chcą to oglądać.
Moskwa przekonuje, że wprowadzenie wiz utrudni kontakt z obwodem kaliningradzkim. Tymczasem rosyjskie służby graniczne w obwodzie robią wszystko, by i tak odciąć go od świata.