Poznański metropolita abp Stanisław Gądecki po protestach wiernych i księży zdecydował, że oskarżany o molestowanie kleryków i księży abp Juliusz Paetz spocznie na jednym z parafialnych poznańskich cmentarzy.
W szerokiej opinii publicznej abp. Paetz zostanie zapamiętany ze sprawy „grzechu w pałacu”. I z ignorowania zaleceń papieskich, aby usunął się ze sceny kościelnej, bo swoją obecnością na uroczystościach publicznych gorszył część ich uczestników.
Skoro Watykan zdementował pogłoski napływające z wielu źródeł o "odwieszeniu" posądzanego o molestowanie kleryków arcybiskupa, to skąd się one w ogóle wzięły?
Kościół katolicki dostał w wolnej Polsce niemal wszystko: zwrot majątku, konkordat, możliwość nauczania religii w szkole. Wciąż jednak silne są w nim pokusy, by sprawy kluczowe bądź drażliwe załatwiać obok lub poza powszechnie obowiązującym prawem.
Podejrzany o seksualne molestowanie kleryków arcybiskup poznański Juliusz Paetz dwa lata temu w niesławie podał się do dymisji. Nadal jednak mieszka w Poznaniu. Jego obecność podzieliła miasto.
Jan Paweł II ma odwiedzić Polskę w sierpniu – za niecałe pół roku. Trudno sobie wyobrazić, by do tego czasu sprawa abp. Juliusza Paetza nie była w pełni wyjaśniona. W badaniu OBOP zleconym przez „Politykę” 44 proc. Polaków uznało, że dotychczasowe postępowanie władz kościelnych w tej sprawie było niewłaściwe, a 41 proc., że w jej wyniku autorytet Kościoła uległ znacznemu osłabieniu.
Tego jeszcze u nas nie było. Poważna gazeta ujawniła fakty dyskredytujące dostojnika Kościoła katolickiego w Polsce. Kościół jest od lat pełnoprawnym uczestnikiem życia publicznego – w szkołach, wojsku, mediach, w ważnych dyskusjach ustrojowych, w uchwalaniu sejmowych ustaw, wszędzie. Ale obecność w sferze publicznej oznacza nie tylko prawa, lecz także obowiązki. Sprawa abp. Juliusza Paetza wystawia Kościół na egzamin z przejrzystości.