Na każdą kulę wystrzeloną w kierunku amerykańskiego prezydenta przypada co najmniej kilka teorii spiskowych. A lista prezydentów, którzy stali się celem zamachu, wciąż się wydłuża.
O tym, czy przywódcy na miarę Churchilla i Kennedy’ego odeszli na dobre. Oraz jak i dlaczego kłamią politycy – opowiada Max Hastings, brytyjski dziennikarz i historyk.
Czy świat uniknąłby eskalacji wojny w Wietnamie, gdyby 60 lat temu zamachowiec nie zastrzelił Johna F. Kennedy’ego?
15 listopada ukazało się nowe wydanie Pomocnika Historycznego „Polityki” z serii „Biografie”: „Głośne zabójstwa polityczne”. O genezie włoskiego i niemieckiego terroru lat 70. XX wieku z dziennikarzem „Polityki” Adamem Krzemiński rozmawia Marcin Zaremba.
Niedawno Kreml zagroził Ameryce, że jeśli Zachód nie ugnie się w sprawie Ukrainy i nie zaakceptuje żądań Rosji, ta wyśle na Kubę i do Wenezueli „infrastrukturę wojskową”. Z podobnym kryzysem z Kubą w tle świat miał już do czynienia 60 lat temu.
Kandydat na prezydenta USA zatrudnia firmę, która opierając się na analizie danych i najnowocześniejszych technologiach, pomaga mu wpłynąć na wynik wyborów. Brzmi znajomo?
Obaj prezydenci wydają się różni jak ogień i woda – czy mogą więc mieć cokolwiek wspólnego?
Różne są drogi do prezydentury, szczególnie w USA. John F. Kennedy, 35. lokator Białego Domu, wypłynął na szerokie wody polityki na pokładzie kutra torpedowego.
Stawką są renoma i prestiż amerykańskich agencji bezpieczeństwa. Ale także transparentność działania rządu.
Koniec prezydenta Kennedy’ego był jednocześnie początkiem niezliczonych teorii spiskowych i ich popkulturalnych wizji. Od 50 lat Amerykanie wierzą w nie mocniej niż w oficjalną wersję wydarzeń.