13 września pisarz obchodziłby 80. urodziny. Przedstawiamy fragment jego autobiograficznej książki „Z Głowy.” Janusz Głowacki zmarł 19 sierpnia 2017 r. w Egipcie.
Janusz Głowacki ze swobodą łączył literaturę, dramat i film. A status duszy towarzystwa w artystycznej Warszawie potrafił odtworzyć na emigracji, w Nowym Jorku.
Nowa, bardzo ciekawa powieść Głowackiego o Jerzym Kosińskim „Good night, Dżerzi” opowiada i o genialnym manipulatorze, i o człowieku, którego dręczyły demony przeszłości oraz własna wyobraźnia. Przede wszystkim opowiada o jego ofiarach, czyli kobietach.
Leonenko ze swym wschodnim akcentem jest w tej opowieści o Jesieninie prawdziwa i przekonująca.
Opowiadania Janusza Głowackiego dobrze zniosły próbę czasu. Dziś można podziwiać w nich to samo co dawniej: koloryt czasu, dziwny splot realiów i kontrasty stylów.
Ujawnienie współpracy Marka Piwowskiego z SB przyjęto z pełnym zrozumienia rozbawieniem. To objaw zdrowego rozsądku.
Wielokrotnie nominowany do literackiej nagrody NIKE, współpracował m.in. z Andrzejem Wajdą. Od 1983 roku mieszkał w Nowym Jorku.
Jedną z najgorszych opinii, jaką słyszałem w piętnastoleciu, były słowa wdowy po sławnym generale. Wychodząc od prezydenta Wałęsy po przyjeździe do Polski powiedziała do kamer, czyli do nas: „Wam nie demokracji potrzeba, wam potrzeba silnej ręki, was trzeba mocno ująć i poprowadzić”.
Przy stoliku krytyka literackiego Henryka Berezy w jednej z warszawskich kawiarni parę razy w tygodniu spotykają się trzej znani panowie: pisarz, aktor i reżyser – Janusz Głowacki, Gustaw Holoubek i Kazimierz Kutz. Często dołącza do nich jakiś diennikarz, piosenkarka czy aktorka. Rozmawiają o wszystkim, ale przede wszystkim o polityce i Polsce. Bo inteligent żyje polityką, choć żyje z czego innego. Jak wygląda Polska w tyglu inteligenckiej rozmowy?