Stadionowe widowiska pop odebrały mu uwagę, rap odebrał społeczne znaczenie. Ale nieprędko zniknie, bo żaden gatunek nie ma takiej wprawy w umieraniu.
13 krótkich, zwartych, mocnych i melodyjnych kompozycji to rzecz najbliższa korzeniom twórczości White’a.
Kolejna w tym roku płyta próbująca godzić tradycje białej i czarnej Ameryki, od country po soul i hip-hop.
Wśród 26 utworów znajdziemy znane już oryginały, ale też nowe wersje kilku utworów.
To piosenki różnej klasy, wybitne mogą więc tu być co najwyżej pojedyncze wykonania. Ale i tak głupio nie posłuchać, jak inna wielka postać pokolenia – Jack White – śpiewa Becka.
Album bardzo różnorodny, który spaja tylko myśl o odtwarzaniu przeszłości muzyki gitarowej – bluesa, hard rocka, garażowego brzmienia z lat 60.
Z nudy, bluesa i Jarmuscha ulepił Jack White swoją pierwszą płytę solową.