Pod koniec 1997 r. Waldemar Kuczyński wpadł na pomysł pewnej - jak powiada - obywatelskiej inicjatywy. Postanowił namówić kilkaset osób - znawców rozmaitych dziedzin życia społecznego, by wspólnym wysiłkiem (wynagrodzonym jedynie "zadowoleniem z uczestnictwa w przedsięwzięciu") napisać "Księgę X-lecia Polski Niepodległej". Rzecz nabiera realnych, obfitych kształtów.
Polska zaczyna przypominać wielki stół negocjacyjny z licznymi podstolikami. Stoły główne ustawia się zazwyczaj w Warszawie. Podstoliki - w województwach i zakładach pracy. W Ministerstwie Rolnictwa związki zawodowe próbują ustalić z rządem, czym ma być, i czy w ogóle ma być, Pakt dla wsi. Służba zdrowia chce przekonać kierownictwo ministerstwa zdrowia, że niezwłocznie trzeba zwiększyć ilość pieniędzy na ubezpieczenia zdrowotne. Przemysł zbrojeniowy rozmawia o restrukturyzacji całej branży i poszczególnych zakładów, przemysł lekki o ochronie granicy przed napływem tanich, konkurencyjnych towarów. Nauczyciele chcą podwyżek płac i nie chcą reformy. Działacze ZNP okupację siedziby ministerstwa zakończyli, ale trwają w pogotowiu. Terminarz na marzec jest już zapełniony. I oto paradoks: nigdy dotychczas dialog społeczny nie toczył się tak intensywnie i na tylu frontach. Dawno też nie demonstrowano tak wielkiego niezadowolenia z tego dialogu. Nowe akcje planowane są na kwiecień.
Wchodzimy w dziesiąty rok istnienia Trzeciej Rzeczypospolitej. Od wynegocjowanej rewolucji (by użyć trafnego terminu wymyślonego przez socjologów węgierskich) dzieli nas cała dekada, a mimo to jej skutki odczuwamy jeszcze dzisiaj i będziemy odczuwać przez dający się sensownie przewidzieć czas. W 1989 r. wjechaliśmy bowiem na zwrotnicę, która skierowała nasz kraj na zupełnie nowy tor, a za nami zwrotnicę tę przekroczyły inne kraje dawnego bloku sowieckiego. Co się z nami przez ten czas stało?