Unijny Trybunał Sprawiedliwości orzekł 7 grudnia, że klienci nie muszą składać oświadczeń woli, by umowa stała się trwale nieskuteczna. 11 grudnia stwierdził, że bankom nie należy się waloryzacja kapitału kredytu. Jutro wypowie się o biegu przedawnienia roszczeń banków.
Luksemburski Trybunał znowu wyręcza polskich polityków i pomaga nam w sprzątaniu frankowego bałaganu. Po raz kolejny staje po stronie konsumentów, których banki nie mogą już straszyć kontrpozwami, żądając wynagrodzenia za rzekomo bezumowne korzystanie z kapitału.
Znów od unijnego Trybunału zależy los frankowiczów. Banki mają nadzieję na ograniczenie strat i żądają od klientów wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Co by to oznaczało?
Mocny frank szwajcarski i wyższe stopy procentowe chronią alpejską republikę przed inflacją, ale dla frankowiczów ich skutki są fatalne.
Czy czeka nas kolejna fala pozwów ofiar kredytów frankowych, ale tym razem przedsiębiorców? Taki scenariusz jest możliwy po najnowszej uchwale Sądu Najwyższego.
Sąd Najwyższy stopniowo próbuje zapanować nad prawnym chaosem związanym z kredytami frankowymi. Szkoda, że nie zrobili tego politycy.
Frankowicze muszą poczekać na Sąd Najwyższy, bo dzisiejsze orzeczenie unijnego Trybunału nie rozwiało wielu wątpliwości. W tym tej najważniejszej – jakie są konsekwencje unieważnienia umowy kredytowej?
Propozycja KNF pomoże frankowiczom uwolnić się od ryzyka kursowego i zmniejszyć wartość długu. Kredytobiorcy dostaną jednak mniej niż mogliby zyskać w sądach.
Najpierw ogoliły ich banki, teraz ustawia się kolejka następnych chętnych.
Unijny trybunał swoim wyrokiem obnażył prawny i polityczny chaos, jaki spowodowały kredyty walutowe w Polsce. Tuż przed wyborami niewygodny temat dopadł PiS, który najpierw na frankowiczach się promował, a potem ich oszukał.