Niedawna decyzja Państwowej Komisji Wyborczej o odrzuceniu sprawozdania wyborczego Prawa i Sprawiedliwości wywołała od lat potrzebną dyskusję o finansowaniu partii w Polsce. Jak problem rozwiązali inni?
Plan był prosty i sprytny. Na złość Jarosławowi Kaczyńskiemu internauci wysyłają minimalny i niepoprawny przelew na partię. Partia będzie musiała go zwrócić, a może nawet ponieść koszty. Genialne? To nie takie proste.
Sekwencji porażek PiS nie przetrzyma. Może napotkać trudności w sięganiu do swoich „zaskórniaków”. A jeśli tak się stanie, to aparat partyjny, żywiący się formalnymi i nieformalnymi zasobami finansowymi PiS, może zacząć się buntować.
Jarosław Kaczyński zawsze był mistrzem w zdobywaniu środków na działalność partyjną – czyżby wreszcie powinęła mu się noga? Dla aparatu byłby to szok. Jest w stanie zrozumieć, że można stracić władzę, ale żeby stracić pieniądze?
Decyzja PKW w sprawie sprawozdania finansowego PiS będzie miała duże znaczenie. Odpowie na pytanie, czy partia Kaczyńskiego znalazła sposób na bezkarne „dofinansowanie” kampanii wyborczej, czy jednak nie.
W ten prosty sposób PiS spowodował, że pociągnięcie komitetu wyborczego do odpowiedzialności za nierzetelność i brak transparentności w finansowaniu i prowadzeniu kampanii wyborczej stało się prawie niemożliwe.
Rozmowa z Grzegorzem Krakowiakiem, członkiem Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, który stworzył portal Jawne Wybory. Dzięki systemowi można się więcej dowiedzieć o tym, co zawierają partyjne rejestry umów i wpłat.
Czego można się dowiedzieć z rejestru zawieranych przez partie rozmaitych umów, jakie znaczenie mają tajne koalicyjne porozumienia i przedwyborcze „szantaże” finansowe? I czy wyborcy mają prawo znać te umowy?
W Solidarnej Polsce się nie przelewa, ale nominaci do państwowych spółek i leśnicy przelewają partii hojne darowizny.
Ochrona prezesa Kaczyńskiego w 2022 r. kosztowała partię prawie 2 mln zł, a jego słynne wyjazdy w teren grubo ponad 3 mln. Inne wydatki też są ciekawe.