To nieprawda, że wygrał antyfutbol. Wygrały minimalizm i mądra organizacja. Trzeba się do tego przyzwyczaić, bo mistrzowskie turnieje inne nie będą.
Kamery widzą wszystko. Ćmę na powiece Ronaldo oraz ziewającego Figo, znudzonego finałem Euro z udziałem jego rodaków. Operatorzy dokonują wprost cudów, ale, podobnie jak w filmie, sami nie stworzą widowiska.
Nie bać się wymyślić siebie na nowo – to uniwersalna lekcja z Euro dla narodowej piłki, do odrobienia przed kolejnymi turniejami.
W jakich nastrojach obudziła się dzisiaj rano Polska? Bywało znacznie gorzej. Wprawdzie liczyliśmy na więcej, widzieliśmy już naszych w finale, ale tym razem wstydu nie ma.
Powiedzieć, że te mistrzostwa są kuriozalne, to nic nie powiedzieć.
Meczu nie udało się rozstrzygnąć w podstawowych 90 minutach ani w czasie dogrywki.
Defensywa jest wszystkim. I elastyczność. I pressing. I nieprzewidywalność. Dla miłośników taktyki Euro jest piękne.
W pierwszej połowie był koncert, ale im dłużej trwał mecz, tym bardziej Polacy gaśli w oczach.
Lepiej wykonywane rzuty karne sprawiły, że Polska osiągnęła historyczny sukces. Pierwszy raz zagramy w ćwierćfinale mistrzostw Europy.
Ulegający pokusie dorabiania ideologii do faktów powiedzą, że na tym polega kunszt drużyny dojrzałej: przetrwać ataki, nie dać się stłamsić, a samemu odgryźć się raz, a dobrze.