W sparaliżowanej gospodarczo Europie oczekiwania są ogromne – że jej największa gospodarka, duszona dotychczas przez zakaz poważnego zadłużania się, teraz pociągnie resztę kontynentu ku… „cudowi gospodarczemu”. Znów dominuje wiara, że jedna zmiana, jeden trik zmienią wszystko.
Jest oczywiste, że gdyby Polska weszła na ścieżkę przyjęcia euro, to inni w Europie Środkowej także szybko by dołączyli. Grupa Wyszehradzka odzyskałaby zarazem spójność i otrzymała nowe narzędzia oddziaływania.
Z euro jest jak ze szczepionką na covid. Choć może pomóc i większość krajów Unii Europejskiej ją przyjęła, my trwamy w przekonaniu, że nam zaszkodzi.
Coraz gorsze notowania naszej waluty to coraz szybszy wzrost cen produktów importowanych, zwłaszcza paliw. Sojusznikiem złotego powinien być NBP, ale ten traci resztki wiarygodności.
Chorwacja, Rumunia i Bułgaria chcą jak najszybciej wprowadzić u siebie euro. Co to oznacza dla Polaków jeżdżących na wakacje nad Adriatyk i Morze Czarne?
Dla Unii konsekwencje brexitu mogą się okazać znośne w porównaniu z kryzysem, jaki szykuje się wokół włoskiego budżetu. To spór, który może zabić euro.
Euroland będzie miał odrębny budżet, ale w ramach Unii Europejskiej. To oznacza, że kraje takie jak Polska wciąż będą miały na niego wpływ. Dziś prezentacja projektu.
Wstępne porozumienie Angeli Merkel i Emmanuela Macrona otwiera drogę do wspólnego budżetu strefy euro. To scenariusz, którego Polska chciała uniknąć.
Argumenty za i przeciw euro w Polsce są niezmienne co najmniej od unijnego kryzysu fiskalnego.
W wakacje miliony Polaków wymieniają miliardy złotych na euro. Czy na pewno tak ma być? I jak długo? Już w najbliższej kampanii wyborczej powinien wrócić temat przystąpienia Polski do „nowej Unii”, czyli nowej strefy euro.