9 z 13 członków pierwszego prezydium Związku Wypędzonych, a więc około 70 proc., było członkami NSDAP, a kilku w SS.
Czy sztuka może sprawić, że wizerunek Polaków w oczach Niemców ulegnie pozytywnej zmianie? Służyć temu ma otwarta właśnie wystawa w Berlinie.
Hałas wokół wizyty na Pomorzu szefowej Związku Wypędzonych (BdV) to stary, dobry, odruch Pawłowa z czasów PRL.
Wystawa dobrze służąca wzajemnemu zbliżeniu Polaków i Niemców
Debata wokół Związku Wypędzonych zaczyna się na nowo, w zamkniętym gronie, ale za półotwartymi drzwiami.
Sypie się gremium doradcze Fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie”. Wypisują się z niego kolejni naukowcy. Po profesorze Tomaszu Szarocie, który jako jedyny reprezentował tam stronę polską, swą rezygnację ogłosiła także – uskarżając się na zbytnie upolitycznienie tego gremium - Czeszka Kristina Kaiserova, a po niej niemiecka publicystka Helga Hirsch.
Z koncepcją porozumienia, jaką reprezentuje Związek przeciwko Wypędzeniom, nie chcę mieć nic wspólnego - mówi prof. Szarota.
Badanie, przeprowadzone w Instytucie Historii Współczesnej w Monachium wybiela nazistowską przeszłość działaczy Związku Wypędzonych (BdV). Opracowanie przygotowano pod kierunkiem Manfreda Kittla, dyrektora nowej Fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie.
Nic tak nie jednoczy Polaków jak ta Niemka. Ani Rosja, ani Ameryka, ani Żydzi, ani nawet nasz, coraz bliższy świętości, papież. Natomiast każdy jej gest, każde słowo podrywają cały naród.
Miesiąc temu przewodnicząca Związku Wypędzonych (BdV) przedstawiła rządowi Niemiec listę warunków, pod którymi byłaby gotowa rezygnować z ubiegania się o miejsce w radzie fundacji Ucieczka-Wypędzenie-Pojednanie. Po trzech tygodniach negocjacji z koalicją rządzącą w Bundestagu Erika Steinbach osiągnęła niemal wszystko.