Czy nowe przepisy rzeczywiście coś liberalizują? Wygląda to raczej na powtórkę z ustawy o Sądzie Najwyższym. Rząd pokornie łyknął tę żabę z nadzieją, że może Bruksela też ją łyknie.
Posłowie partii Jarosława Kaczyńskiego zdecydowali w Sejmie, by minimalna odległość wiatraków od zabudowań mieszkalnych wynosiła nie 500, lecz 700 m. Spowolni to transformację energetyczną i podbije ceny energii.
Wiatraki mogłyby nam pomóc w sytuacji kryzysu energetycznego wynikającego m.in. z wojny w Ukrainie. Rząd przyjął nawet liberalizację przepisów, ale w Sejmie projekt utknął na dobre. O co chodzi?
Szybki rozwój zielonej energetyki może doprowadzić do równie szybkiego kurczenia się złóż wielu rzadkich kruszców. Naukowcy szukają na to recepty. Mają mało czasu.
W gminie Bedlno według miejscowej władzy w okolicy wieje wystarczająco mocno. Według opozycji zbyt słabo. Chodzi o wiatraki.
Po bankach i sieciach handlowych przyszedł czas na energetykę wiatrową. Ona także poczuje karzącą rękę Prawa i Sprawiedliwości. Czym zawiniły wiatraki?
Kończą się czasy pustego morza, użytkowanego głównie przez żeglugę i rybaków. Nadeszła pora prawdziwego inwestowania, także w polskiej części Bałtyku.
Elektrowni wiatrowych mamy w Polsce jeszcze niewiele, ale donkiszotów sporo. Protestów wybuchło już dwieście.
Polskę ogarnęło wiatrakowe szaleństwo. Kto kręci tymi wiatrakami? I dlaczego?