Katastrofy przemysłowe, które wydarzyły się w drugiej połowie lat 80., spotęgowały obawy wobec nowoczesnych technologii. Nieproporcjonalnie do realnego zagrożenia.
Nad Jeziorem Żarnowieckim, niedaleko Gdańska, pojawiła się tajemnicza firma, która planuje niezwykłe przedsięwzięcie: budowę wielkiej supernowoczesnej elektrowni na węgiel kamienny. Nie będzie dymów ani popiołów. Tylko czysta energia, miejsca pracy i półkilometrowe morskie molo dla turystów. Czy takie cuda naprawdę się zdarzają?
Wraz z premierą Jarosława Kaczyńskiego powróciła kwestia polskiej energetyki jądrowej. Czeka nas tu spore przyspieszenie, bo przecież świadomy swych słów polityk nie wywoływałby tak drażliwego społecznie tematu bez powodu.
Ewentualna operacja wojskowa przeciwko Iranowi spowoduje dalszy wzrost cen ropy. Wiedząc to Iran ucieka się do szantażu: spróbujcie nas tknąć, a zapłacicie na stacjach benzynowych, jak płacicie z powodu Iraku.
Gazowy szantaż, którego doświadczyła Ukraina, może któregoś dnia dotknąć także inne kraje europejskie. Niektóre będą potrafiły skutecznie się przed nim obronić, Polsce będzie trudno. Chyba że zaczniemy wreszcie budować elektrownie jądrowe.
Wieść o tym, że w ciągu piętnastu lat Polska będzie musiała jednak zbudować siłownię atomową, zastała w zdewastowanym hotelu robotniczym nad Jeziorem Żarnowieckim już tylko jednego mieszkańca. Istnego ostańca po kilku tysiącach budowniczych Elektrowni Jądrowej Żarnowiec wznoszonej od 1982 r. według reguł gospodarki socjalistycznej, porzuconej tuż przed ukończeniem, na progu III RP.
Co zrobimy, kiedy dotkną nas jednocześnie skutki globalnego kryzysu energetycznego i katastrofa klimatyczna? Uratować nas może energia z syntezy jądrowej.
Obchodzona niedawno pierwsza rocznica ataku na nowojorski World Trade Center oraz kolejne zamachy terrorystyczne – ostatnio na wyspie Bali – ożywiły obawy przed terrorystycznym atakiem nuklearnym.
Niemcy: Chłopi, hippisi i anarchiści połączyli się przeciwko energii atomowej