Rząd chce leczyć bolączki polskiej energetyki małymi reaktorami jądrowymi. Jak one działają? Czy są bezpieczne? A przede wszystkim czy w ogóle istnieją? Odpowiada dr inż. Paweł Gajda.
Premier odwołał Mateusza Bergera, pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, i powołał na jego miejsce Annę Łukaszewską-Trzeciakowską. To kolejny sukces Daniela Obajtka.
Jacek Sasin mówił na konwencji PiS to, czego oczekuje twardy pisowski elektorat: o potędze atomu, „walce z brukselskim dyktatem klimatycznym”, „czystej energii z węgla”. To pobożne życzenia i stek niedorzeczności. Europa nam ucieka i nikt się nie przejmie energetyczną katastrofą Polski.
Chcecie taniej i bezemisyjnej energii elektrycznej? Proszę bardzo, będziecie ją mieli. Zabudujemy Polskę elektrowniami atomowymi – dużymi, małymi i jeszcze mniejszymi.
Decyzję o stopniowej rezygnacji z energii atomowej podjęła kanclerz Angela Merkel w 2011 r. zaraz po katastrofie w japońskiej elektrowni Fukushima. Ale ten proces ugrzązł jeszcze przed rosyjską agresją na Ukrainę.
Wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Polsce, choć skoncentrowana na sprawach wojny w Ukrainie i bezpieczeństwa Europy, stała się okazją do kolejnych uroczystych celebracji wydarzeń gospodarczych. Chodzi tu oczywiście o amerykański atom i nasze plany budowy pierwszej elektrowni jądrowej.
To powracające pytanie, konfliktujące nieraz zwolenników i przeciwników energetyki jądrowej. Nie brak i tych pierwszych, i tych drugich. Ale energetyka jądrowa jest faktem: powstają nowe elektrownie, technologia wciąż się doskonali, a i my pewnie za jakiś czas – może – będziemy produkować energię z atomu.
W rządzie doszło do niekontrolowanej eksplozji jądrowej: premier i wicepremier jednocześnie ogłosili budowę dwóch konkurencyjnych elektrowni atomowych. Obiecywana jest trzecia, niewykluczone kolejne. Fantazji obecnej władzy nie można odmówić. Szkoda, że tylko fantazji.
Mamy atomową wojnę na górze. Przez kilkanaście lat Polska nie mogła się zdecydować na budowę pierwszej elektrowni jądrowej, a teraz – za jednym zamachem – zdecydowała się na kilka inwestycji.
Szok, zaskoczenie, niedowierzanie. Nie mamy węgla, ale będziemy mieli elektrownię atomową. Nie jedną, a dwie. Mało wam dwie? Będą trzy, a może jeszcze więcej.