Polscy przedsiębiorcy wciąż nieśmiało pukają do bram Pekinu i ciągle dalecy są od zrozumienia chińskiego konsumenta oraz jego potrzeb. A szkoda.
W ostatnich dniach statystycy zalali nas potoczkiem optymistycznych informacji. W czerwcu wyraźnie w Polsce rosła produkcja sprzedana przemysłu, eksport, sprzedaż detaliczna (ta ostatnia ledwo, ledwo), a nawet płace w firmach, choć na pewno nie wszystkich.
Nowy silny złoty stał się atrybutem nowego Polaka: latającego, bywającego, obywatela świata. Mocna waluta daje realne korzyści, poprawia samopoczucie i wzmacnia naszą narodową dumę. Ale za mocna podetnie husarskie skrzydła, nam i gospodarce.
Przedsiębiorcy opowiadają sobie dowcip: co dobrego rząd zrobił dla gospodarki? Na szczęście nic... W polskim życiu politycznym od miesięcy wrze. Awantura goni awanturę. A gospodarka? Jakby jej to wszystko nie dotyczyło. Rozwija się coraz szybciej. Co ją tak napędza? I na jak długo starczy jej paliwa?
Rosja nie wpuszcza naszego mięsa i produktów roślinnych. Duńczycy kwestionują jakość polskich malin. Norwegowie znaleźli salmonellę w mielonym z Polski. I podnieśli krzyk. Zasłużona krytyka czy raczej obawa przed polskim konkurentem.
Po pierwszych sukcesach, kiedy to zalaliśmy Unię tanią żywnością, już widać, że miejsce w Europie wywalczą sobie tylko te firmy, które potrafią konkurować także jakością. Na prowadzenie wyszli piekarze. Sukcesy mają też producenci serów, wędzonek i kwiatów.
Europejczycy chętnie kupują polską żywność, ale uważnie jej się przyglądają. Inspekcje sanitarne i firmy wypierane przez Polaków wszczynają alarm, jeśli znajdą jakikolwiek dowód, że polska żywność nie spełnia unijnych norm. Od maja zdarzyło się to kilkakrotnie.
Zamarł eksport żywności do Rosji. Nasze towary nie będą wpuszczane do tego kraju, dopóki ich producenci nie uzyskają zezwoleń rosyjskich inspektorów. O zwolnienie z aresztu trzydziestu tirów z jogurtami i serkami prosił w Moskwie wicepremier Hausner i minister Olejniczak. Mięso już przestało jeździć do Rosji.
Zamiast fedrować węgiel, bardziej opłaca się kroić cebulę albo zrywać jabłka. Dzięki zagłębiom warzywnym i owocowym moglibyśmy stać się europejską potęgą.
Co drugi obraz w Europie malowany jest na blejtramowych płótnach Adama Pałackiego z Leska. Pod żaglami Sail Service z Gdańska pływa połowa oceanicznych szkunerów. Jedna trzecia sprzedawanych w Europie chodaków pochodzi z wytwórni krakowskiego przedsiębiorcy Jacka Kubicy. Na swój sposób podbili już świat, choć w kraju mało kto o nich słyszał.