Wiceministra edukacji potwierdziła nam m.in., że aktualny jest pomysł połączenia we wspólny blok przedmiotów przyrodniczych do szóstej klasy podstawówki. Czy to wyhamuje opanowującą Polaków wiarę w absurdy?
A co będzie na lekcjach nowego przedmiotu – poza treściami związanymi z seksem? Rozmowa z Tosią Kopyt, nauczycielką wdż i członkinią zespołu ds. podstawy programowej edukacji zdrowotnej.
Zdrowie seksualne, jak podkreśla prof. Zbigniew Izdebski, stanowi jedną dziesiątą podstawy programowej edukacji zdrowotnej: „Ten przedmiot nie tylko nie jest związany z seksualizacją, on jest nawet przeciwko niej!”.
Awantura, jaka wybuchła wobec planów wprowadzenia podstaw edukacji seksualnej do szkół, dobitnie pokazuje skalę seksualnego analfabetyzmu. U nauczycieli, sędziów, urzędników, prokuratorów, a nawet pielęgniarek.
Edukacja zdrowotna wywołała wielką burzę, ale w tej burzy głosów nauczycieli prawie nie słychać. A dla nas nie ma większego znaczenia, czy przedmiot będzie obowiązkowy, czy dobrowolny. Najważniejsze, aby w ogóle został wprowadzony.
Dlaczego ministra spuściła z tonu i wydaje się akceptować mniejsze zmiany, niż zapowiadała na początku? Czyżby rządząca koalicja doszła do wniosku, że trzeba poświęcić edukację na rzecz wyborów prezydenckich?