Sprawa streszcza się w słowach: „kupił za 700 tys. i sprzedał za 15 mln”. A w takich sytuacjach nie mówi się „poczekajmy na wyrok sądu”, lecz: „wytłumacz się, bo jeśli nie, to uznamy, że nie masz nic na swoje usprawiedliwienie”.
Kupowanie ziemi rolnej z myślą o budowie domu czy letniska jest jak gra w ruletkę. W Dębkach nad morzem, w Pilchach i Piszu na Mazurach i wielu innych atrakcyjnych miejscach toczą się prawdziwe batalie o odrolnienie gruntów. W ramach prawa i poza prawem.
Emeryci jeszcze chcą w coś włożyć ręce, ale dla młodszych na działce liczy się rekreacja. Działki znowu stają się dowodem prestiżu i miejscem ucieczki przed pandemią.
Niedoceniane przez lata działki rekreacyjne znów stały się obiektem pożądania. Azylem na wypadek kolejnej kwarantanny, miejscem do spędzenia wakacji, a nawet zamieszkania, gdyby z koronawirusem przyszło nam żyć dłużej.
Powraca moda na znane z lat 70. i 80. ogródki działkowe. Z każdym rokiem rośnie zainteresowanie kupnem takiej działki w Warszawie. Zalet jest wiele - świetne lokalizacje, niskie ceny eksploatacji. Jak znaleźć i co robić ze swoim skrawkiem zieleni w stolicy?
W Rodzinnych Ogrodach Działkowych w całej Polsce mieszka na stałe kilkadziesiąt tysięcy osób. Bywa, że to już trzecie pokolenie.
Drugim domem może być rezydencja za miastem i altana w ogrodzie działkowym. Wakacyjnych domów jest u nas ponad 600 tys. Wciąż niedużo, jak na europejskie standardy. Ale Polacy wolą dziś wynajmować niż budować.
Maj, posiadacze 700 tys. dacz i rezydencji, holendrów i bacówek zakupili właśnie piwo w zgrzewkach, karkówkę na tackach oraz nasiona malwy ogrodowej (bardzo obecnie modna). I ruszyli z miast w celu – jak to nazywają badacze społeczni – kontrurbanizacji terenów wiejskich.
Po ogrodach poszedł szum: rychły jest koniec Polskiego Związku Działkowców. I tego samego od 44 lat prezesa Eugeniusza Kondrackiego. Na działkach zaczyna się bunt.
Na razie nie ma w Polsce lepszego sposobu aktywizacji osób starszych niż wspólne z innymi spędzanie czasu na działce.