Pewien polski generał radził mi dawno temu: „jesteś pułkownikiem – graj na ministra, jesteś generałem – graj na prezydenta. Chcesz dużego awansu – graj na ambasadę”, mając na myśli przedstawicielstwo USA w Warszawie. Jak to jest z tymi wpływami Waszyngtonu w Polsce?
Od co najmniej dziesięciu lat paraliż Rady Bezpieczeństwa ONZ jest widoczny również w kwestiach, którym powinna ona być w stanie sprostać. W obliczu tej rosnącej bezsilności Zgromadzenie Ogólne zaczęło dawać oznaki życia.
Polska zdecydowała o wydaleniu z kraju 45 rosyjskich dyplomatów, którzy mieli szpiegować na rzecz Rosji. Moskwa zapowiedziała odwet.
Jeśli ta zaraza prawdy zacznie się szerzyć, w rządzie nie pozostanie już nikt. Trzeba odnotować te niezwykłe wydarzenia, bo gdy autorytarna władza zaczyna sama siebie krytykować, a w reakcji dochodzi do dymisji, to należy uznać, że weszła w fazę turbulencji i walk frakcyjnych.
Syndrom hawański sieje postrach wśród amerykańskich dyplomatów i agentów CIA. Podejrzani są Kubańczycy, Chińczycy lub Rosjanie. Tylko nie sami Amerykanie.
Dla obecnej administracji USA, inaczej niż dla Trumpa, duże znaczenie mają takie sprawy jak przestrzeganie konstytucji, praworządności czy prawa mniejszości. Lekceważenie tych wartości zniechęca do kontaktów z krajem, którego rząd uważa je za nieważne.
To, że dziesiątki afer i kompromitacji związanych z rządami PiS nie wpływają znacząco na poziom poparcia dla władzy, pokazuje, że polska polityka przenosi się gdzie indziej. W sferę emocjonalnego marketingu, gdzie wszystko jest tak samo ważne i nieważne.
Podpisywanie dokumentu na stojąco to wielka niezręczność. Prezydent Andrzej Duda powinien być bardziej asertywny – uważa Jan Wojciech Piekarski, specjalista do spraw protokołu dyplomatycznego.
Polityka zagraniczna nie może być propagandowym dodatkiem do polityki wewnętrznej – piszą dyplomaci.
Nowy rząd otwiera się na świat. Pytanie tylko: czy szczerze?