Bernhard Kohl, 26-letni kolarz austriacki, był idolem. Wygrał klasyfikację górską Tour de France i zajął trzecie miejsce w wyścigu. Przeszedł też bez problemu testy antydopingowe. Euforia trwała trzy miesiące.
Podczas igrzysk w Pekinie na dopingu przyłapano sześciu zawodników i... sześć koni.
Rekord świata to triumf iście epicki, największy sukces, jaki sportowiec może osiągnąć. Bo rekord świata symbolizuje pułap zdolności człowieka, dotarcie do granic jego możliwości.
Albo Tour de France przestanie istnieć, albo doping zostanie usankcjonowany.
Na igrzyskach w Turynie okazało się, że stosowane dotąd laboratoryjne metody nie są już w stanie wykryć najnowszego, genetycznego, dopingu. Dlatego Światowa Agencja Zwalczania Dopingu (WADA) użyła podczas zimowej olimpiady nowych broni – podsłuchu, sieci informatorów, prowokacji. Co tu dużo mówić – szpiegostwa. Ale i to nie dało rezultatu!
Dopingowe wpadki węgierskich olimpijczyków wstrząsnęły narodem i politykami. Siedemnaście medali, w tym aż osiem złotych, oraz znakomite trzynaste miejsce wywalczone przez Węgrów w klasyfikacji igrzysk olimpijskich w Atenach, nie jest w stanie przesłonić hańby aż pięciu dyskwalifikacji za stosowanie dopingu.
Zamiast walczyć z dopingiem, może lepiej go zalegalizować?
Już za kilka lat doping genetyczny przemieni sport wyczynowy w cyrk współczesnych gladiatorów. Nikt nie powstrzyma eksperymentów. Nawet wprowadzony 1 stycznia 2003 r. zakaz stosowania takiego dopingu.
Ledwo zakończył się tegoroczny Giro d’Italia – Wyścig Dookoła Włoch, rozpoczął się jego dodatkowy etap, sądowy. Spośród dziesięciu najlepszych kolarzy wyścigu aż czterech zostało oskarżonych o stosowanie dopingu. Na liście prokuratora znalazło się 86 nazwisk.
Piętnastoletni kulturysta amator z Legionowa opowiada, że nie zna osobiście żadnego nie koksującego pakera.