Lojalni obywatele Białorusi dobrze wiedzieli, że władza lubi donosy. Dlatego z ochotą dzwonili na milicję. Ostatnio dzwonią mniej, bo nazwiska kapusiów ktoś ujawnia w sieci.
W związku z wirusem plaga donosicielstwa przybrała rozmiary niespotykane od drugiej wojny światowej.
Polskie prawo pozwala za słowa ścigać tak jak za najgroźniejsze przestępstwa – z zastosowaniem aresztu i przymusowych badań psychiatrycznych włącznie. Wyrok za pomówienie oznacza banicję
Polskie prawo pozwala za słowa ścigać tak jak za najgroźniejsze przestępstwa. Rodacy to bezlitośnie wykorzystują.
W więzieniach funkcjonują donosiciele rekrutowani spośród osadzonych i funkcjonariuszy. Ale to nie jest praca agenturalna z prawdziwego zdarzenia. Po amatorsku, w imię rozgrywek personalnych, igra się bardzo niebezpiecznym narzędziem.
Za donosy opłacane z tajnych policyjnych funduszy operacyjnych odprowadzany jest podatek dochodowy. Sami donosiciele – tu fiskus idzie im na rękę – nie muszą już wykazywać tego dochodu w corocznych zeznaniach PIT. Dzięki płynącym z różnych stron donosom i siatkom konfidentów policja wykrywa połowę przestępstw.
Przez mury do polskich kryminałów wnikają narkotyki, alkohol, telefony komórkowe. Informacje do więźniów wędrują na pasmach UKF lub w pakietach płatnych ogłoszeń w telegazecie. Tymczasem wiedza o podskórnym życiu więzień czerpana jest poprzez obserwacje, rozmowy, analizowanie skarg. Czy wróci tam praca operacyjna, czyli instytucja kapusia zniesiona w 1989 r.?