Panuje dość powszechne przekonanie, że biologiczna ewolucja naszego gatunku została już zakończona i możemy spać spokojnie. Czyż w końcu nasza kultura i moralność nie eliminuje brutalnej walki o przetrwanie, nakazując nam nieść pomoc słabszym i leczyć chorych? Nie żyjemy już przecież w dżungli – czy, mówiąc dokładniej, na afrykańskiej sawannie. Nie doceniamy jednak potęgi natury. Na naszych oczach bowiem, chcemy tego czy nie, ludzkość przeistacza się w nowy gatunek stworzeń, który nazwiemy, dla wygody przyszłych badaczy, Homo praelongus – człowiek bardzo wysoki.
Ankieterów brano za szpiegów władzy
Wiosna wywabiła siwowłosych z domowych pieleszy do ogródków działkowych, do parków, przed wiejskie kapliczki na majowe. Oczy nie kłamią – zestarzeliśmy się jako społeczeństwo. Już co szósty Polak ma 60 lat i więcej (6 414 962 osoby), a za 30 lat będzie to co trzeci rodak. Ludzkość starzeje się i to szybko: co dziesięć lat liczba osób po sześćdziesiątce podwaja się. Czy nam się to podoba, czy nie, w bogatszej części świata, w tym także w Polsce, przyszłością zawładną stare pryki – dzisiejsi ludzie w sile wieku. Tak wynika z dwóch równoległych tendencji: nieustannie przedłuża się ludzkie życie i spada przyrost naturalny. Jaka to będzie starość i jakie społeczeństwo? Czy ludzkość poradzi sobie z tym, co nieuchronnie starości dziś towarzyszy: szpetotą schorowanego ciała i słabnącą sprawnością umysłu? Jak da sobie radę społeczeństwo, mając na utrzymaniu 40 proc. (to nie tak odległe prognozy!) emerytów? A oni sami – czy będą tylko uciążliwym balastem, czy też urosną w swoistą klasę społeczną, zamożną, wymagającą i wpływową?
Miliard ludzi cudem utrzymuje się przy życiu za dolara dziennie. Czy można im jakoś pomóc? ONZ sugeruje, że ma na to patent: kilkanaście dni temu podczas milenijnego szczytu w Nowym Jorku 150 przywódców państw podpisało deklarację, by do 2015 r. o połowę zmniejszyć panującą na świecie nędzę. Byłoby pięknie, gdyby nie unoszący się nad szczytem zapach naftaliny – w minionych latach podpisano setki podobnych apeli, a bieda się na nie uodporniła.
Od 23 maja w ośmiu wybranych gminach rachmistrze odwiedzą 30 tys. mieszkań i przeprowadzą próbę poprzedzającą powszechny spis ludności i mieszkań. Ten miał być w maju 2001 r., ale ostatnio rząd namawia posłów, aby jego termin odsunąć o rok.
Jeszcze w końcu 1998 r. Główny Urząd Statystyczny twierdził, że w 2010 r. ludność Polski wyniesie 40 mln osób, a w 2020 r. – 40,7 mln. Dopiero w ostatnich dniach grudnia 1999 r. GUS przyznał, że dotychczasowa prognoza demograficzna była zbyt optymistyczna. Polaków będzie coraz mniej. Według nowych przewidywań w najbliższych pięciu latach ludność Polski zmniejszy się o 30 tys. osób. Potem nieco wzrośnie, przekraczając w 2015 r. – 39 mln osób, ale od 2019 r. znów zacznie spadać i w połowie XXI w. prawdopodobnie będzie nas tylko 35 mln. Koniec marzeń o 40-milionowym narodzie?
Dlaczego gotowość biologiczna nie idzie w parze z respektem dla tradycji społecznej i kulturowej, wiążącej osiągnięcie dorosłości z zamążpójściem i wydawaniem na świat potomstwa?
Instynktownie rozumiemy, że starzejące się pokolenie musi ustąpić miejsca nowemu, bo taki jest porządek rzeczy, ale problemem współczesności stało się gwałtowne przyspieszenie tempa przekazywania pałeczki w tej sztafecie.
W Darwin, w tropikach, gdzie Karol Darwin przemyśliwał dzieło o powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego – rzeczywiście powstaje nowa rasa – człowiek australijski, mieszanka typów ludzkich, potomków angielskich i irlandzkich katorżników, aborygenów, którzy są tu od 40 tys. lat, chińskich i malajskich poławiaczy pereł, Greków, Filipińczyków, Tamilów, przybyszów z Papui-Nowej Gwinei, Timoru i dwudziestu jeszcze innych nacji i religii. Tu najbardziej, ale i w całej Australii rodzi się jeśli nie nowy człowiek o rysach wziętych z całej planety to przynajmniej prawdziwe nowe społeczeństwo „postetniczne”, w którym lojalność wobec narodowości będzie tylko muzealnym przeżytkiem.
Ilu ludzi może pomieścić i wyżywić Ziemia? Ilu nas przybędzie i jakie to spowoduje skutki? Te pytania wracają, bo właśnie w tym miesiącu rodzi się 6-miliardowy obywatel naszej planety.