To, co medycyna nazywa poronieniem, porodem przedwczesnym albo też niepowodzeniem położniczym, dla większości rodziców jest śmiercią dziecka, na które czekali. Mimo wyniesionego na sztandary umiłowania dla życia poczętego w szpitalach wciąż brakuje dla tej śmierci szacunku. Często odbywa się ona w zimnym, szpitalnym naczyniu zwanym nerką.
Mimo postępów medycyny średnio na tysiąc porodów występuje jeden ciężki przypadek niedotlenienia dziecka. Skutki mogą być bardzo groźne.
Wydawało się, że akcja Rodzić po Ludzku dokonała rewolucji, roz-bijając betonowe położnictwo. Dziś, pięć lat po jej zakończeniu, okazuje się, że wiele zmian miało charakter jedynie kosmetyczny. To ten sam beton, tylko przemalowany na pastelowe kolory. Poród, który był manifestacją kobiecości, źródłem siły, wydarzeniem o niezwykłym znaczeniu dla emocji i psychiki, został w XIX w. w zasadzie kobiecie odebrany. Stała się ona biernym obiektem lekarskich działań. Macicą w zasadzie. I tak to trwa. Przedmiotowe traktowanie dotyka także noworodków. Sprawa katowickich pielęgniarek bawiących się wcześniakami czy potajemne wydanie martwych płodów, by urządzić im widowiskowy pogrzeb, to przypadki wyjątkowo bulwersujące, ale wyrastające z tego samego myślenia.
Nie wykonują legalnych zabiegów przerwania ciąży, nawet gdy tego wymaga zdrowie i życie matki lub dziecka. Nie kierują pacjentek na badania prenatalne. Nie przepisują środków antykoncepcyjnych. Nie informują pacjentek o ich prawach. Za to działają w zgodzie z własnym światopoglądem, powołując się na artykuł 39 ustawy o zawodzie lekarza, zwany klauzulą sumienia.
Liczba dzieci urodzonych w domu wzrosła ostatnio dwukrotnie. Choć to nadal promil w statystykach, domowe porody stają się coraz bardziej popularne. Lęk przed szpitalem? Nowa moda? A może po prostu powrót do normalności?
W Polsce upowszechnia się moda na zamrażanie krwi pępowinowej noworodków, która ma być, jak to głoszą banki zajmujące się jej magazynowaniem, „biologiczną polisą na życie”. Trzeba zapłacić za to około 10 tys. zł. Niektórzy naukowcy nie wierzą jednak w zbawienną moc tej krwi i podważają sens jej przechowywania. „Pępowinowi bankierzy” mają przeciwne zdanie, poparte zresztą też naukowymi opiniami. Gra toczy się o rynek wart kilkadziesiąt milionów złotych.
Poronienie to nie jest wyrwanie zęba; często kobieta przeżywa je całymi latami. Zwłaszcza gdy w zderzeniu ze szpitalną rzeczywistością dozna poczucia całkowitej bezradności i uprzedmiotowienia. A to jest polska norma.
W niemieckim życiu publicznym obowiązuje niepisane przykazanie: nie będziesz używał porównania z Hitlerem nadaremnie. Niejeden z miejscowych polityków przewrócił się już na takich porównaniach, a ostatnio pośliznął się na nim arcybiskup Kolonii kardynał Joachim Meisner.
Czy kobieta chora na padaczkę, cukrzycę, raka piersi powinna decydować się na macierzyństwo? Czy to wskazane? Czy odpowiedzialne?
W ubiegłe święta Bożego Narodzenia pisaliśmy o dzieciach w brzuchach matek – jak im się tam wiedzie, jak śpią, jedzą, poruszają się, zawieszone w ciepłym worku („Dziecko w mokrym świecie”, POLITYKA 51/52/03). Lidka, Franek, Antoś, Kazio, Julka i Filip są już na świecie.