Inflacja w nowym roku wciąż nie odpuści – ceny wzrosną średnio o ok. 5 proc. Więcej zapłacimy za jedzenie, papierosy i odbiór śmieci, a na stabilne opłaty za prąd możemy liczyć tylko do jesieni. Być może za to stanieją wreszcie nieruchomości.
Zima już straszy wysokimi cenami. Inflacja rośnie. Co to może oznaczać dla kolejnej nadchodzącej kampanii? Czy lęk o poziom życia to woda na młyn dla populistów?
Najbliższa zima będzie jeszcze łagodna. Nie z powodu zmiany klimatu, ale kampanii prezydenckiej. Na tę zimę rząd obiecał zamrozić ceny energii. Ale lepiej sprawdzać rachunki.
Wybrać taryfę z ceną stałą czy dynamiczną? Zmienić dystrybutora czy zostać przy dotychczasowym? I w ogóle co dalej z cenami?
W drugie półrocze wchodzimy z nowymi cenami energii. Jakimi? Politycy w tej sprawie trzymali nas w niepewności do ostatniego momentu.
Choć PiS wnosił o przywrócenie dotychczasowego modelu zamrożenia cen energii, ustawę o bonie energetycznym Sejm przyjął w wersji rządowej. Maksymalna wysokość bonu to od 300 do 600 zł lub od 600 do 1,2 tys. Od czego zależy i kto może liczyć na wsparcie?
W miniony wtorek, 9 stycznia, napięcie sięgnęło zenitu. Nie tylko w polityce, ale także w energetyce.
PiS dostrzegł szansę na przeprowadzenie pierwszego stress testu nowej sejmowej koalicji: to projekt ustawy o zamrożeniu cen energii elektrycznej, gazu i ciepła w pierwszej połowie 2024 r. O co chodzi?
Nowa koalicja postanowiła zacząć, jak poprzednicy, od porządków w energetyce wiatrowej. Zamierzała odblokować, co PiS zablokował. I natychmiast weszła na minę, którą jedni nazywają aferą wiatrakową, a inni błędem komunikacyjnym. Co jest w tych wiatrakach, że tak kręcą polityków?
Sejm przegłosował zamrożenie cen prądu, gazu i ciepła dla konsumentów, instytucji publicznych oraz małych i średnich firm. W toku prac doszło do awantury o wiatraki. Rozmowa z Robertem Tomaszewskim z Polityki Insight.