Zespół programistów i lobbystów prowadzony przez byłego agenta izraelskich służb specjalnych sterował co najmniej 33 kampaniami w wyborach prezydenckich i wygrał 27 z nich. Izraelczycy bronią się, twierdząc, że nie łamali prawa.
Kandydat na prezydenta USA zatrudnia firmę, która opierając się na analizie danych i najnowocześniejszych technologiach, pomaga mu wpłynąć na wynik wyborów. Brzmi znajomo?
Organy odpowiedzialne za ochronę konkurencji nałożyły na internetowych gigantów kary za wykorzystywanie przewagi, którą zdobywają dzięki danym i kontroli nad technologiczną infrastrukturą.
Facebook ogłosił „standardy społeczności”. Ale żeby uporządkować komunikację w serwisie Marka Zuckerberga, potrzeba zrobić nieco więcej.
Najważniejsze pytanie brzmi: czy USA zdecydują się regulować Facebooka, a jeśli tak, to w jaki sposób?
Nie milkną echa afery Cambridge Analytica. Niektórzy użytkownicy w odpowiedzi opuszczają serwis Marka Zuckerberga, inni ze zdumieniem odkrywają, co tak naprawdę wie o nich sieć.
Zuckerberg zaproponował narrację, zgodnie z którą Facebook to „idealistyczna i optymistyczna firma”, która popełniła błędy. Jest mu za nie bardzo przykro.
Nie wierzę w regulacje, które nie idą w parze z normami, nastrojami i wartościami społecznymi.
Z liberalnej idei platformy swobodnej wymiany myśli nie zostało nic. Wiele wskazuje na to, że złota era mediów społecznościowych tonie właśnie w manipulacjach i krętactwach.