Donald Trump nie przestaje wymierzać ciosów we współpracę i zaufanie Zachodu, ale jego wysłannicy zapewniają, że trwa i trwać będzie przy NATO. W Europie nie ma wielu złudzeń, ale dopóki nie ma alternatywy, NATO jest jedyną nadzieją.
Francja zaproponowała Europie nuklearny parasol w barwach swojej flagi. Czy ma to sens? Czy jest wykonalne? I przede wszystkim, czy odstraszy Rosję?
Andrzej Duda przez dekadę sprawowania funkcji prezydenta nie przyswoił sobie zasad dyplomacji, przez co ośmiesza i siebie, i kraj. Dziś naruszył zasadę dyskrecji, jedną z najważniejszych.
Trwają całkiem poważne rozmowy na temat francuskiego „nuclear sharing” na wypadek rosyjskiej agresji. Czy byłoby to jakieś rozwiązanie dla Europy?
Wrócił strach przed wojną atomową. Przyczynił się do tego Władimir Putin, wygrażając Zachodowi i atakując Ukrainę rakietą zdolną do przenoszenia ładunku nuklearnego. Czy jesteśmy przez to bliżej takiego konfliktu? Na pewno najbliżej od jakichś 40 lat.
Rosyjskie siły strategiczne to kapiszon. Nie są w stanie wykonać zadania, które im wyznaczono na wypadek wojny. Jedyne, co mogą, to podpalić świat, gdyby obce wojska zbliżały się do murów Moskwy.
Nie milkną echa rosyjskiego ataku balistycznym pociskiem rakietowym, uważanym za międzykontynentalny, choć być może tylko średniego zasięgu. Sprawę zagmatwał sam Władimir Putin w swoim orędziu. Czy mamy się bać?
Cokolwiek to było – rosyjska Rubież czy jakiś jej irański lub północnokoreański odpowiednik – rakieta nie miała zniszczyć Dniepru. Jej głównym celem było wywołanie strachu przed III wojną światową. Rosja zastosowała klasyczny overkill: przesadę przekraczającą próg desperacji. Jak do tego podejdzie Zachód, Kijów i Donald Trump?
Zezwolenie na użycie zachodniej broni dalekiego zasięgu w Rosji wywołało ostrą reakcję. O takiej możliwości jak atomowy atak na Ukrainę zaczęli na Kremlu nagle mówić wszyscy. I Pieskow, i Miedwiediew, i Ławrow, a nawet sam Putin.
Prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że Ukraina ma dwie drogi do zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Jedna to wstąpienie do NATO, a druga – ponowne wejście w posiadanie broni jądrowej. Realne?