Black Friday, dzień wkręcania konsumentów i nakłaniania do zakupów za wszelką cenę, zagościł u nas na dobre. A co z Buy Nothing Day i świadomością, do czego prowadzi nadmierna konsumpcja?
Listopadowe święto handlu trafiło u nas na podatny grunt – promocje uwielbiamy i uważamy się za mistrzów w ich wyszukiwaniu. Ale tym razem handlowcy czekają na Black Friday z obawami. Bo ostatnio Polacy niechętnie wydają pieniądze.
Ludzie wysyłają dosłownie wszystko, co tylko strzeli im do głowy – opowiada kurier z 15-letnim stażem. Woził już rowery i same pompki, karmę i pojedyncze smakołyki dla zwierząt, długopis czy kredki.
Black Friday za nami, czas na przedświąteczną gorączkę w sklepach. Biedronka i Lidl toczą bój na promocje, walcząc o tytuł najtańszej sieci. A przy okazji uciekają konkurencji, której coraz trudniej za nimi nadążyć.
Chociaż sztuczne pompowanie rabatów jest trudniejsze dzięki unijnym przepisom, sklepy internetowe wciąż stosują wiele kontrowersyjnych sztuczek, by zdobyć klientów. Na co szczególnie uważać?
Black Friday to w tym roku trudna pogoń za nielicznymi okazjami, podczas której łatwo wpaść w pułapkę fałszywych promocji. Niestety, nieuczciwe sklepy wciąż mogą czuć się bezkarnie, bo rząd spóźnia się z ustawą chroniącą klientów.
Chociaż do „oficjalnego” Black Friday jeszcze tydzień, Czarny Piątek rozlał się praktycznie na cały listopad. Szkoda, że z jego długością nie idzie w parze atrakcyjność promocji.
To pierwszy polski Black Friday w czasach takiej drożyzny. Do zakupów zachęcają nie tylko mniej lub bardziej atrakcyjne promocje, ale także płatności odroczone. Te jednak mogą okazać się pułapką.
Trzy godziny trwała blokada tirów pod magazynem Amazona w Bielanach pod Wrocławiem. Protest kampanii „Make Amazon Pay” wsparły Inicjatywa Pracownicza i „Solidarność”.
Choć w te święta oszczędzać jeszcze nie będziemy, moda na zakupowe szaleństwa powoli się kończy. Na drodze rozpasanej konsumpcji stają coraz głośniej wyrażane obawy o przyszłość. Zarówno naszych portfeli, jak i naszej planety.