Donald Trump mianował bitcoina strategicznym aktywem USA. W Polsce Rafał Brzoska obiecał kryptowalutowym inwestorom deregulację. Mimo to spór, czy kryptowaluty są rewolucyjnym osiągnięciem ery internetu, czy też gigantyczną piramidą finansową, wciąż pozostaje nierozstrzygnięty.
W nieustającym dążeniu do uczynienia Ameryki wielką prezydent Donald Trump postanowił sprawić, by stała się mocarstwem kryptowalutowym.
Polityczny sukces kryptowaluciarzy wykracza znacznie poza zwycięstwo Trumpa. W kampanię wyborczą do Kongresu zainwestowali 245 mln dol.; dzięki ich wsparciu na Kapitolu pojawi się prawie 300 życzliwych dla branży kryptowalutowej deputowanych i senatorów. Skąd to wiemy?
Bitcoin przebił granicę 100 tys. dolarów. To kolejna bariera, która jeszcze niedawno wydawała się nie do pokonania. Czy jest gdzieś granica dla kryptowaluty, którą wielu nazywa największą bańką spekulacyjną świata i cyfrowym niczym? Kto ją tak nadmuchał?
Poprzedni i następny amerykański prezydent Donald Trump chce słabszego dolara, jednak swoimi planami wzmacnia jego notowania. A przy okazji pozwala zyskać wszystkim, którzy zarabiają na braku regulacji.
Chętnie wierzymy w to, o czym słyszymy, choć tego nie rozumiemy. Inwestorzy OneCoin w kryptowaluty, klienci AmberGold w złoto, kolejni w sztuczną inteligencję. Zwłaszcza że z własną mają kłopoty.
Media zelektryzowała historia „miliardera, który stracił wszystko w weekend”. Mowa o Samie Bankmanie-Friedzie, 30-letnim szefie FTX, drugiej co do wielkości „giełdy” kryptowalut, którą na początku roku wyceniano na ponad 30 mld dol.
System finansowy oparty na bitcoinie z punktu widzenia drobnych ciułaczy coraz bardziej przypomina grę w pokera z przeciwnikiem, który ma nieograniczoną linię kredytową.
Coraz więcej wskazuje, że ostatnie załamanie na rynku to nie koniec kłopotów, a w świecie kryptowalut epoka „dzikiego zachodu” dobiega na naszych oczach końca. Co to właściwie oznacza?
Salwador to pierwszy na świecie kraj, który przyjmie bitcoina jako oficjalną walutę. Wszystko za sprawą Nadżiba Bukele. Dla jednych – zamordysty. Dla innych – trybuna ludu.