Sytuacja uchodźcza na warszawskich dworcach uspokoiła się. Dużo goręcej jest teraz za naszą zachodnią granicą. Ale wciąż za wcześnie, by powiedzieć: „najgorsze za nami”.
Berlińczycy zdecydowali w referendum, że chcą wywłaszczenia spółek giełdowych, które udają kamieniczników. Na szali stoją sprzeczne interesy ich akcjonariuszy i lokatorów.
Niemcy walczą z koronawirusem bez przesadnego przymusu, ale też bez entuzjazmu. Największą cenę płacą mieszkańcy Berlina, politycznej i rozrywkowej stolicy kraju.
Richard Grenell już w pierwszym miesiącu urzędowania zdołał tak zrazić do siebie niemieckich polityków i media, że zaapelowano do Waszyngtonu, by go odwołać. I nawet odezwały się głosy, żeby go z Niemiec wydalić.
W metrze, na murach i ławkach coraz więcej naklejek „Dość terroru walizek na kółkach”, „Berlin, we don’t love you anymore”. Czy mit wolnościowej wyspy właśnie się kończy?
Przedświąteczny zamach terrorystyczny nie wyprowadził berlińczyków z równowagi. Zrezygnować z tanga? Nigdy. W mieście singli i imigrantów to sposób na życie. W końcu Berlin to druga po Buenos Aires stolica tanga na świecie!
Anis Amri był już znany niemieckiej policji.
Siła deklaracji politycznych zwykle jest słabsza niż siła emocji wywołanych zamachem terrorystycznym.
Policja mówi o 12 ofiarach śmiertelnych i 48 rannych. W ciężarówce znaleziono ciało Polaka.