Co na to Syryjczycy? Są przyzwyczajeni. Udają, że się cieszą. Na dziś są przekonani, że nic gorszego ich już nie spotka.
Od początku tygodnia już kilka państw członkowskich zdecydowało się na całkowite zawieszenie procedury przyznawania azylu obywatelom Syrii. Ale Magnus Brunner, unijny komisarz ds. wewnętrznych, chce czekać na rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie.
Odchodząca administracja prezydenta Bidena rozpoczęła nieoficjalne rozmowy z nowymi władzami w Damaszku. Europejscy politycy i analitycy mówią o nowym otwarciu i szansie na demokrację, ale jednocześnie wycofują gwarancje prawne dla przybyszów z Syrii.
Nowa Syria wywraca bliskowschodnią układankę. Radykalnie zmienia sytuację wszystkich państw ościennych, przede wszystkim Libanu, Izraela i Turcji. Można nawet pójść dalej.
W Ameryce wyrażane są obawy, czy syryjska rewolucja nie przyczyni się do zwiększenia chaosu na Bliskim Wschodzie i czy rząd, który ostatecznie obejmie tam władzę, nie okaże się dla USA i dla Izraela zagrożeniem jak jego poprzednik.
Rosjanie liczą się z tym, że będą musieli pożegnać się z Syrią. Łagodzą więc przekaz, przykrywając prestiżową i militarną porażkę dwoma hasłami: „winien jest Asad” i „Syria nie jest nam potrzebna”. A jak jest naprawdę?
Syryjski dyktator zbiegł do Moskwy po przejęciu Damaszku przez rebeliantów; Trump, Macron i Zełenski dyskutowali o zakończeniu wojny; katedra Notre Dame otwarła wrota; Trzaskowski rusza w Polskę; Ostatnie Pokolenie domaga się spotkania z premierem.
Baszar Asad dosłownie i w przenośni zniknął z horyzontu. Jego miejsce zajęli rebelianci, którzy ledwie kilkanaście dni temu rozpoczęli swój marsz i zajęli Damaszek. Nie wiadomo, jak dżihadyści, niegdyś powiązani z Al-Kaidą i ISIS, wyobrażają sobie nowe porządki. Wiadomo, że zmieni się cały Bliski Wschód.
Stawka jest wysoka. Jeśli Rosja nie ustabilizuje sytuacji, czyli nie porozumie się z Ankarą, a ofensywa będzie postępować, to ona zapłaci – obok reżimu w Damaszku – za zmianę układu sił w regionie.
Dziesięć lat zajęło Turcji i USA przejście z pozycji sojuszników zwalczających Baszara Asada w Syrii do wzajemnych gróźb, politycznych kłótni o Kurdów, a wreszcie otwartego strzelania do siebie. Na razie na szczęście tylko do bezzałogowych dronów.