Prezes Kaczyński wraca do starej zasady: wywołać konflikty i patrzeć, co z nich wyniknie. Cel jest jeden: obudzić PiS, bo według niego partia jest w zapaści.
Siedziba PiS przy Nowogrodzkiej w Warszawie to nieformalne centrum zarządzania Polską. Gdzieś pomiędzy kordonami policji, demonstrantami i dziennikarzami ludzie próbują tu normalnie żyć.
Tylko Jarosław Kaczyński mówi do niej Basiu, czasami Basieńko, dla reszty to Pani Dyrektor. A tak w ogóle działacze PiS uważają ją za kogoś w rodzaju wiceprezesa partii.