Odnoszę wrażenie, że Barbara Nowacka wyprowadza ze szkół godzinę religii i w zamian wprowadza godzinę edukacji zdrowotnej. Dla budżetu będzie to operacja bezkosztowa. Uczniowie będą narzekać, ale nikogo to nie obchodzi.
Po raz pierwszy koleżanki i koledzy, którzy korzystają z urlopów na poratowanie zdrowia, dopytywali, czy mogą przyjść na wspólny obiad. Przychodźcie, sprawdzajcie, co się dzieje w szkole, za rok możecie jej nie poznać, tak szybko się zmienia.
Takiej fety, takich gości, takiej radości, takich komplementów i takich nagród – rzeczowych i finansowych – nigdy nie było. Nauczyciele wciąż mają moc. Nie straciliśmy jej, choć przez ostatnie lata było w oświacie wyjątkowo ciężko.
Ministra Nowacka zdaje się przeć do konfliktu z Kościołem, gdyż bez ogródek ogłasza, iż szkołą kieruje MEN, a nie biskupi. Jeśli już walczyć, to o większy cel, czyli o całkowite usunięcie religii ze szkół. W drobniejszych sprawach lepiej się z Kościołem dogadać.
Nieco na wyrost rządowy dokument nazwano „Profilem absolwenta i absolwentki”. MEN zapalił zielone światło dla reformy, zobaczyliśmy początek ścieżki, ale celu jeszcze nie widać. Przed nami wciąż ciemny las.
Pracownicy są zdezorientowani z powodu niejasnych zasad ochrony małoletnich. Niezrozumiałe są zmiany w podstawach programowych. Katecheci w szkole czują się niechciani. I wszystkim przybędzie pracy.
MEN nie uznaje zabezpieczenia Trybunału Przyłębskiej w sprawie rozporządzenia o religii w szkołach; wyniki wyborów w Niemczech to wstrząs dla Europy; Tusk na Westerplatte o samotności i wojnie; Iga Świątek w czwartej rundzie US Open; ostrzeżenia przez upałami.
Wakacje się kończą, Donald Tusk zapowiada „nową agendę”, a autorzy „Polityki” postanowili subiektywnie ocenić w skali od 1 do 4, jak przez te ostatnie prawie dziewięć miesięcy radzili sobie poszczególni ministrowie.
Według Kościoła mamy do czynienia z kolejnym atakiem na katolicyzm jako esencję polskości. Episkopat nacisnął guzik puszczający w ruch ciąg technologiczny, którym wciąż zawiadują dwie panie niekryjące swych propisowskich sympatii.
PSL nie pozwala, aby jakaś inna partia przegoniła go w dotarciu do dusz dzieci i młodzieży. Tak szybko na rzecz oświaty nie pracował nikt. Coś dziwnego dzieje się z Kosiniakiem-Kamyszem, że postanowił otoczyć edukację wysokim płotem tradycyjnych wartości.