Zdrowie seksualne, jak podkreśla prof. Zbigniew Izdebski, stanowi jedną dziesiątą podstawy programowej edukacji zdrowotnej: „Ten przedmiot nie tylko nie jest związany z seksualizacją, on jest nawet przeciwko niej!”.
Edukacja zdrowotna wywołała wielką burzę, ale w tej burzy głosów nauczycieli prawie nie słychać. A dla nas nie ma większego znaczenia, czy przedmiot będzie obowiązkowy, czy dobrowolny. Najważniejsze, aby w ogóle został wprowadzony.
W listopadzie ministra edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała, że nowy przedmiot będzie obowiązkowy. Uczniowie mieli zdobyć wiedzę o profilaktyce zdrowotnej – psychicznej, fizycznej i seksualnej. W niedzielę Władysław Kosiniak-Kamysz zaciągnął hamulec.
Edukacja o zdrowiu jednak nieobowiązkowa; Zełenski o wymianie północnokoreańskich żołnierzy; rośnie liczba ofiar śmiertelnych w Los Angeles; Chorwaci wybrali prezydenta; ruszył pierwszy turniej wielkoszlemowy w sezonie.
Dlaczego ministra spuściła z tonu i wydaje się akceptować mniejsze zmiany, niż zapowiadała na początku? Czyżby rządząca koalicja doszła do wniosku, że trzeba poświęcić edukację na rzecz wyborów prezydenckich?
Niepojęte, że Barbara Nowacka nie tylko nie zlikwidowała tych godzin, ale jeszcze posługuje się nimi, aby straszyć nauczycieli, że dodatkowej roboty może być znacznie więcej.
Tradycję powinno się zmienić, a wręcz odrzucić, gdy nie służy już ludziom. Na ferie nie trzeba zasłużyć, one się po prostu dzieciom należą. Wolne w weekend już nie wystarcza.
W 2025 r. będziemy zapewne świadkami walki różnych środowisk o to, kto w sprawie zmian powinien mieć decydujący głos. Gdyby posłuchać akademików, zapewne pierwszymi, których wyprosi się z grona współtwórców reformy, byliby uczniowie.
Po tym można poznać fachowca, że nie obiecuje gruszek na wierzbie, lecz solidnie wykonuje bieżące zlecenie. Najpilniejsza robota to maj 2025. Proszę tego nie spieprzyć.
Prawie 80 proc. dzieci padło ofiarą jakiegoś rodzaju przemocy, w tym seksualnej. Smutne, że w Polsce ochrona dzieci staje się wyzwaniem z powodu partykularnych interesów – mówi Konrad Ciesiołkiewicz, psycholog i politolog.