Bruksela uderza w Orbána; upały, do których trzeba się przyzwyczaić; ministerstwo krytykuje Kredyt na start; monstra nad Bałtykiem; przełomowa Truskawka od OpenAI.
Mieszkańcy nadmorskich obszarów już nie chcą tego, co kilka lat temu postrzegali jako szansę. Czyli – wielkich inwestycji. Czy nie za późno się ocknęli? Ich obawy mają podtekst nie tylko ekonomiczny.
Bałtyk zasługuje na lepszą politykę, prowadzoną przez wszystkie nadbałtyckie państwa. O Rosji i Białorusi, którą z Bałtykiem łączy Dźwina, można na razie zapomnieć, ale wszyscy inni muszą brać się za ochronę wspólnego akwenu.
Nabudowano do wyboru, do koloru. Od obiektów czysto apartamentowych, przez aparthotele, po condohotele. Skończyły się deweloperskie złote czasy w nadmorskim eldorado. Na dobre czy tylko chwilowo?
Coraz trudniej spotkać nad morzem jego symbol – mikołajka nadmorskiego oraz inne gatunki roślin typowe dla plaż i wydm. Naukowcy prognozują wzmożone ubożenie nadmorskiej przyrody. Zanik krajobrazów przyrodniczych i przyrodniczo-kulturowych. Dalszą dewastację i ukamienowanie brzegów.
Kto z powojennej generacji nie śpiewał tego wyznania podszytego obawą, że może jednak trzeba będzie na dnie lec? Tamto morze właśnie się kończy.
Coraz trudniej pogodzić oczekiwania wszystkich amatorów wypoczynku nad polskim Bałtykiem. Jeśli to w ogóle możliwe.
Branży turystycznej na Mierzei Wiślanej zagląda w oczy widmo martwego sezonu. Wszystko przez transportowy paraliż spowodowany remontem drogi. Jej ruinę przyspieszył słynny, także martwy, przekop.
Turystyka śmiało wkracza na tereny portów. A z nią deweloperzy. Można tu zrobić interes życia lub równie dobrze utonąć w konfliktach. Jedni budują, inni alarmują.
To tylko złudzenie, że na Bałtyku jest bezmiar przestrzeni. Jest coraz ciaśniej i coraz więcej chętnych, którzy chcą wyrwać kawałek morza dla siebie.