Już rok temu farmaceuci słyszeli groźby z ust prominentnych polityków tej partii – jak choćby Przemysława Czarnka: „Będziemy ścigać wszystkich, którzy nielegalnie będą sprzedawali pigułki dzień po. Będziemy składać zawiadomienia do prokuratury”.
Ustawa zakazująca właścicielom aptek posiadania więcej niż czterech placówek miała uchronić je przed przejęciem przez zagraniczne sieci. Po roku okazuje się, że najmocniej uderzyła w tych, których miała bronić. I w pacjentów.
W aptekach można się już było szczepić na covid, teraz aptekarze mogą sami wystawić recepty na pigułki „dzień po”. Coraz gorętszy jest spór: czy apteka to sklep z lekami, czy placówka medyczna?
Rozmowa z Krzysztofem Kopciem, prezesem Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, o tym, dlaczego w Polsce brakuje leków.
Posłowie zakazali sprzedaży energetyków dzieciom i młodzieży, wprowadzili kaucje za plastikowe butelki i zalegalizowali poszukiwaczy skarbów.
Przeterminowane leki, niewłaściwe ich przechowywanie, brak rzetelnej ewidencji, nadzoru, kadr – NIK wystawił szpitalnym aptekom druzgocącą ocenę. Nie ma wątpliwości: jest w nich tak, jak w innych obszarach ochrony zdrowia.
Czy teraz, decydując się na to, by starać się o dziecko lub starać się go nie mieć, będziemy kierować się sumieniem aptekarza?
W aptekach coraz trudniej dostać leki ratujące życie. Zamiast trafiać do polskich pacjentów, wyjeżdżają znów za granicę. U nas nie opłaci się ich sprzedawać, są za tanie.
Aptekarze nagle poczuli, co to znaczy rynek. Prawdziwa konkurencja zajrzała im w oczy i przejechała się po zarobkach. Pacjenci na tym korzystają, bo sporo leków mogą kupić taniej.
Promocje, prezenty, konkursy – to już codzienność w polskich aptekach. Zażarta walka o klienta wyczerpała aptekarzy. Dziś wielu z nich domaga się ograniczenia konkurencji, przywołując argumenty etyczne i patriotyczne.