Nasi przodkowie częściej niż po kamień sięgali po drewno. Tylko że to materiał nietrwały. Dopiero niedawno zaczęliśmy sobie uświadamiać skalę jego znaczenia.
Książka autorstwa pary amerykańskich antropologów, podobnie jak jej temat, ma swoją niezwyczajną historię.
Całe to nasze ludzkie bogactwo – nauka, sztuka, język, technologia – nie znajduje odzwierciedlenia w genach, jakby nie miało biologicznego podłoża. Skąd się więc wzięło?
Możliwe, że szympansy, słonie i psy udomowiły się same. Być może również inne gatunki zwierząt. A wśród nich człowiek.
Nasze genomy to prawdziwe skarbnice zaginionych światów. Odczytaliśmy zaledwie pierwsze linijki tych dokumentów. Ale wiemy już, że proste i piękne scenariusze nie mówią całej prawdy.
Współczesne społeczeństwa stały się niezdolne do wymyślania siebie na nowo – mówi prof. David Wengrow, współautor książki „Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości”.
Nasi wcześni przodkowie bardziej niż dużego mózgu potrzebowali długich i prostych nóg. Ale i małpy człekokształtne nieraz eksperymentowały z dwunożnością. Niewykluczone, że potomkowie tych śmiałków z powrotem lądowali na drzewach.
Religia to nie wirus, który opanował nasz mózg, ale genialny mechanizm ewolucyjny – mówi brytyjski antropolog Robin Dunbar, autor książki „Religijni”.
Ludzie Zachodu są wyjątkowi – zdolni, kreatywni, bo przez setki lat mieli obsesję na punkcie seksu i prokreacji. A przyczyniła się do tego działalność Kościołów – twierdzi w najnowszej książce antropolog Joseph Henrich.
Własność, rolnictwo, miasta i państwa – ich narodziny były dużo bardziej skomplikowane, niż sądziliśmy. Opisująca je „najważniejsza książka dekady” właśnie ukazuje się w Polsce.