Piją nastolatki i seniorzy, kobiety i mężczyźni, menedżerowie z najwyższej półki i bezrobotni. A producenci prześcigają się w pomysłach, jak atrakcyjnie sprzedać alkohol.
Moim zdaniem tubki unaoczniły fakt, że powszechności i powszedniości alkoholu nie można już zignorować, że nie jest to produkt wstydliwie chowany za kasą, ale ma swoje stałe miejsce wśród innych przekąsek. Nie chcemy o tym pamiętać.
Resort zdrowia zareagował dopiero w październiku, doprowadzając do rezygnacji ze stanowiska dyrektora Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom dr. Piotra Jabłońskiego.
Po czasach PiS również „liberalny rząd” chce być ludowy, a nie elitarny. O ile w tematach ludowych premier wykazuje wysoką aktywność, o tyle w elitarnych ma ogółem dwie opcje.
Na razie efekty afery musikowej to przyspieszenie prac nad zakazem sprzedaży alkoholu nocą na stacjach benzynowych i obowiązek legitymowania kupujących wyglądających na nieletnich, który w praktyce już istnieje. Producenci i sprzedawcy alkoholu mogą odetchnąć z ulgą. Jak zawsze.
Alkohol w saszetkach podniósł ciśnienie wielu politykom, ale czy są oni gotowi na wprowadzenie konkretnych ograniczeń w promowaniu i sprzedawaniu trunków? Niewiele na to wskazuje. Na trzy miliony małpek dziennie nikt ręki nie podniesie. Szczególnie przed wyborami.
W Polsce od kilku lat maleje sprzedaż piwa. Nie pomaga ani upalna pogoda, ani wielkie wydarzenia sportowe, ani promocje handlowe. Pijemy inaczej niż kiedyś.
Kolejne miasta, w tym Warszawa, zamierzają wprowadzić nocny zakaz sprzedaży alkoholu. Ministerstwo Zdrowia planuje objęcie takim zakazem stacji benzynowych i ograniczenie sprzedaży „małpek”. Jeśli chodzi o postępującą prohibicję, Polacy są za. A nawet przeciw.