Kronika popkulturalna Kuby Wojewódzkiego.
Mało kto wierzy, że nadejdzie jakaś wiosna w Kościele. Wiosna już była na Soborze i minęła. Przyszło sprawiedliwe odczarowanie mitu.
O ile można zrozumieć zwalanie winy na „naszych poprzedników”, bo to standard ogólnoświatowy, o tyle trudne do zaakceptowania jest stosowanie argumentów jakby żywcem przejętych z czasów PRL, i to tych najbardziej zamordystycznych. Jak do tego doszło?
Robert Krasowski, nasz okazjonalny autor, oryginalny publicysta i historyk III RP, napisał książkę „O Michniku”. O recenzję tej specyficznej politycznej biografii poprosiliśmy prof. Andrzeja Zieniewicza, z wydziału polonistyki UW, od lat zajmującego się relacjami między historią a literaturą, także biograficzną.
Choć przypisywano mu nadzwyczajną sprawczość, nie zdołał zrealizować swojego projektu. Od co najmniej dekady funkcjonuje na zwolnionych obrotach. Jego formacja niknie w oczach. Ironicznie może więc zabrzmieć tytuł pierwszej polskiej biografii Adama Michnika: „Demiurg”.
Zawsze rację mają ci, którzy bryłę świata pchają naprzód, a nie ci, którzy ich próbują hamować, mówiąc, że kijem Wisły nie zawrócisz – Adam Michnik komentuje sytuację na Białorusi.
Europoseł PiS Dominik Tarczyński spotkał w pociągu Adama Michnika i zaatakował go słownie. Okazja, by pokozakować sobie przed sławnym człowiekiem, była silniejsza niż szept słabego rozumu.
Miał 8 stron, kosztował 50 złotych, ukazał się 8 maja 1989 r. w poniedziałek. Z pierwszej strony do czytelników uśmiechał się Lech Wałęsa.
Ściganie Stefana Michnika europejskim nakazem aresztowania ma posłużyć do spostponowania Adama Michnika, jego przyrodniego brata.
Lata 1968–70 pozwoliły społeczeństwu zrozumieć istotę Peerelu: szok Marca ’68 oraz Grudnia ’70 zdefiniował kraj jako policyjno-militarną dyktaturę.