Viktor Orbán stał się najbardziej pojętnym uczniem Beniamina Netanjahu. A według tych dwóch liderów Węgrzy i Izraelczycy są bardzo podobni do siebie.
Ursula von der Leyen kusi Amerykę zwiększeniem importu LNG, Orbán celebruje swoje „a nie mówiłem?” w sprawie Ukrainy, a przywódcy – mimo mobilizujących haseł o pilnej potrzebie wzmacniania Europy – odraczają debaty o naprawie Unii.
Węgierska opozycyjna centroprawicowa partia Tisza w dwóch sondażach zepchnęła rządzący Fidesz z pozycji lidera. Dla ugrupowania premiera Viktora Orbána to novum.
Oficjalnie dwa największe Kościoły, rzymskokatolicki i ewangelicko-reformowany, są niezależne. Mimo to wielu duchownych otwarcie nawołuje do głosowania na Fidesz, szerzy jego propagandę i utrzymuje relacje prywatne z elitą rządową.
W Budapeszcie zalane są niektóre ulice, w Bratysławie i okolicach ewakuowano kilkadziesiąt domów. Na Słowacji jest najwięcej wody od 30 lat. W Europie Środkowo-Wschodniej zginęło z powodu powodzi już 21 osób.
Rząd w Budapeszcie znacząco ograniczył pomoc dla ukraińskich uchodźców.
Ostre wypowiedzi Viktora Orbána o Polsce to symboliczny koniec rozwodu Budapesztu i Warszawy, który zaczął się długo przed oddaniem władzy przez PiS.
Najpóźniej do 19 sierpnia orbanowskie Węgry mają udzielić szczegółowych informacji w sprawie nowych ułatwień wizowych dla Rosjan i Białorusinów. Bruksela twierdzi, że zagrażają bezpieczeństwu strefy Schengen.
Premier Węgier Viktor Orbán oskarża Polskę o prowadzenie interesów z Rosją. Wiedzieć może sporo – w końcu niedawno w Budapeszcie ukrywał się Daniel Obajtek.
Odcięci od rosyjskiej ropy Węgrzy rozpaczają, wzywając Brukselę, by wpłynęła na Ukraińców, bo czeka ich kryzys paliwowy. W Rosji wprowadzono zakaz wywozu gotowego paliwa, bo zaczyna go tam brakować. U nas na stacjach paliw – odpukać – spokojnie. Na razie.