Co poza finałowym sezonem „Better Call Saul” warto było obejrzeć tego lata? A który z seriali okazał się rozczarowaniem?
Rywalizacja się zaostrza, a po latach powstawania nowych platform będziemy zapewne obserwować, jak niektóre z nich się łączą. Nie da się też ukryć, że czasy, kiedy domyślny pakiet streamingowy nie zawierał reklam, odchodzą do przeszłości.
Popkultura wciąż nie może porzucić lat 80., nie tylko za sprawą serialu „Stranger Things”. Tymczasem na horyzoncie majaczy już powrót kolejnej dekady.
Gdy serial braci Dufferów debiutował w 2016 r., dowiedzieliśmy się, czym jest binge watching. Teraz „Stranger Things” zapowiada kolejną rewolucję: nowy sezon to dziewięć odcinków, ale aż 14,5 godziny fabuły, w tym 150 minut finału.
W czwartym sezonie serial stworzony przez braci Dufferów próbuje mierzyć się z własną legendą i wyjść z cienia kultowego sezonu pierwszego. Czy to w ogóle jest możliwe?
Tuż po premierze filmu „Top Gun: Maverick” i kolejnego sezonu „Stranger Things” rozmawiamy o retrofilmach i retroserialach.
Trylogia „Ulica strachu” Netflixa przypomina, że bohaterami i ofiarami współczesnych horrorów są coraz częściej dzieci. Ale nie po to, by dzieci je oglądały, tylko by dorosły widz przeżył na nowo własne dzieciństwo.
Sukces serialu Netflixa był tak olbrzymi, że musiał przyczynić się do rozwoju całego przemysłu wokół „Stranger Things”. „Mroczne umysły” to pierwsza oficjalna powieść z akcją osadzoną w tym uniwersum. Zaskakująco dobra.
Miesiąc temu nikt o nich nie słyszał, teraz fani niecierpliwie czekają na oficjalne zamówienie drugiego sezonu ich serialu.
Sukces przeboju wakacji, serialu grozy „Stranger Things”, jest tym większy, że nikt się go nie spodziewał. W obsadzie prawie brak gwiazd, a jego twórcy, Matt i Ross Dufferowie, pojawili się znikąd.